MAXIMUM OVERDRIVE (1986)
reż. Stephen King
Uważam, że ludzie dzielą się na entuzjastów twórczości Stephena King, oraz na tych, którzy jak dotąd z żadną jego powieścią się nie zapoznali. Od kilku lat z mniejszym bądź większym sukcesem przenoszone na duży ekran książki sprawiły, że sam autor zdecydował się stanąć za kamerą. Realizując oczywiście jedno ze swoich opowiadań ;-)
19 czerwca 1987 roku o godzinie 9:47 Ziemia wchodzi w zasięg ogona komety Rhea-M. Od tej pory wszystkie maszyny zaczynają żyć własnym życie i dybać na swoich twórców. Nasz przypadek ma jednak skalę regionalną (wiadomo - budżet). Grupa kilkunastu osób zostaje uwięziona w zajeździe "The Dixie Boy". Terroryzowani przez wielkie ciężarówki oraz wszelkiej maści sprzęt RTV i AGD będą próbowali przetrwać najbliższe kilka dni, kiedy to Ziemia zostanie wyzwolona z ogona komety.
Zaczęło się od opowiadania zatytułowanego "Ciężarówki" (pochodzącego z pierwszego zbioru "Nocna zmiana"). Następnie pan Stephen przerobił je na scenariusz, a w 1986 roku osobiście wyreżyserował jako "Maximum Overdrive" (sam zresztą - wzorem Alfreda Hitchcocka - pojawiając się epizodycznie przed kamerą). Za 10 mln $ King rozbił kilka amerykańskich monster trucków, wysadził w powietrze stację benzynową i uraczył widzów kilkoma scenami interesujących ekranowych śmierci. Bardzo dobre zdjęcia, połączenie czarnego humoru z elementami campu, soundtrack w wykonaniu AC/DC, do tego nasz ukochany autor pociągający za sznurki. Czegóż więcej można sobie życzyć? Powiem Wam szczerze, że mnie nie jest potrzebne już nic więcej (no może tylko dobre towarzystwo) aby przed ekranem spędzić w miły sposób dziewięćdziesiąt kilka minut.
A jednak!
Publiczność do kina nie waliła drzwiami i oknami (wpływy zaledwie 7,5 mln $ nie zwróciły inwestycji). Film nominowano do Złotych Malin w kategorii najgorszy reżyser (Stephen King) i najgorszy aktor (Emilio Estevez) (ostatecznie wygrał je PRINCE jako reżyser i aktor "Under The Cherry Moon"). Krytycy mieszali go z błotem, widzowie nie ukrywali rozczarowania.
Czy słusznie, zadecydujcie sami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz