środa, 3 kwietnia 2013

Deadly prey (1987)


DEADLY PREY (1987)

reż. David A. Prior

   Mike Danton lubi sobie pospać na swoim wodnym łóżku, lecz tym razem nie będzie mu to dane. Mike Danton lubi na śniadanie zjeść jajko sadzone, lecz tym razem będzie musiał zadowolić się dżdżownicą i szczurem. I niech nikogo nie zwiedzie fakt, iż nosi postrzępione krótkie jeansowe spodenki niczym Sabrina podczas koncertu w Sopocie w 1988 r. i ma fryzurę jak czeski piłkarz – Mike Danton to prawdziwa maszyna do zabijania i biada tym, którzy wejdą mu w drogę.

   Grupa najemników, szykująca się do wykonania kolejnego zadania, trenuje w pobliskich lasach urządzając sobie polowania na ludzi. Swą przyszłą zwierzynę porywają z ulic Los Angeles i pech chce, że trafiają na Mike’a Dantona.

   W postać Dantona, eks-komandosa, weterana z Wietnamu, wcielił się brat reżysera – Ted Prior, który oprócz występów „rodzinnych” (m.in. „Future Zone” 1990, „Raw Justice” 1994, „Mutant Species” 1995) ma też na koncie udział w takich hitach jak: „Surf Nazis Must Die” (1987), „Possessed by the Night” (1994), „The P.A.C.K.” (1997).

   Dzieło popełnione przez Davida A. Priora (m.in. „Aerobicide” a.k.a. „Killer Workout” z 1987, „Mankillers” 1987, „Future Force” 1989) to połączenie klasycznego „The Most Dangerous Game” z niemniej klasycznym już „Rambo: First Blood”. Ale „Żywy cel”, bo pod takim tytułem film funkcjonował w Polsce w obiegu wideo, nie potrzebuje takich porównań, gdyż przez lata sam urósł do miana klasyka, a może raczej stał się filmem kultowym. Najlepszym dowodem na to jest realizowany właśnie sequel (remake?) „The Deadliest Prey”.

O kultowości „Żywego celu” świadczyć mogą m.in.:
  • - twardy, jak psie gówno na mrozie bohater, który doprowadzony do ostateczności gotuje swoim przeciwnikom piekło na ziemi,
  • - ścieżka dźwiękowa, która sprawia, że całym ciałem bierzemy czynny udział w projekcji,
  • - sceny, które pozostają z nami do końca życia, jak choćby jedzenie dżdżownicy albo okładanie przeciwnika jego ręką, która chwilę wcześniej została odcięta maczetą.

   Można zarzucać filmowi wtórność, mały budżet, pozostawiającą sporo do życzenia grę aktorów, ale nie sposób źle się podczas seansu bawić. A gdy dostarczymy naszemu organizmowi półtorej godziny beztroskiej rozrywki wszelkie niedoskonałości oddalają się w cień i chcemy więcej i więcej.
Więc oglądamy znów i znów ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz