SUPERMEN DONUYOR (1979)
reż. Kunt Tulgar
Do polskich kin doleciał wreszcie nowy Superman. Na pierwszy rzut oka jest progres: człowiek ze stali skumał wreszcie, że bielizna po angielsku nie bez powodu nazywa się underwear. Zanim jednak będziemy głosić peany (lub pomsty) na temat filmu Zacka Snydera zobaczy jak potoczyłyby się losy chłopca z planety Krypton, gdyby zamiast na farmie w Kansas wylądował w Turcji...
Przede wszystkim nie nazywałby się Clark Kent. Tureccy przybrani rodzice nadali mu imię, które już samo w sobie godne jest superbohatera - Tajfun. Być może nasz młodzieniec pozostałby nawet przy nim, gdyby nie dowiedział się od swego biologicznego ojca, objawiającego mu się w jaskini srebrnowłosego i ciut bezzębnego Jor-Ela, że jest on ostatnim z rodu supermanów. Posiada geniusz króla Salomona, potęgę Herkulesa, cierpliwość Atlasa, zdrowie Zeusa, odwagę Achillesa i szybkość Merkurego (zastanawia mnie skąd u Kryptończyka taka fascynacja grecką i rzymską mitologią?). A chciał biedny chłopak zostać sobie po prostu dziennikarzem - teraz musi dzielić reporterskie obowiązki z ratowaniem planety Ziemi. Biorąc jednak pod uwagę, że sam jest trochę winien bałaganu, który lada chwila się rozpęta, to niech ma za swoje. Oto bowiem zostaje odnaleziony kawałek zielonego meteorytu, który jak twierdzi profesor Çetinel, zrewolucjonizuje współczesną naukę. Swoje plany względem dużej zielonej kostki do gry z zeskrobanymi kropkami (no bo czymże innym jest ten rekwizyt?) ma też przebiegły Ekrem. Zły profesor ma już gotowy super laser, którego wiązka promieni przechodząca przez kryptonit i skierowana na jakikolwiek metal zamieni go w złoto! Posiadając taki sprzęt będzie ustawiony na całe życie. Musi jednak najpierw wejść w posiadanie kamienia...
Tureckie kino lat 70. i 80. obfitowało w swoje wersje światowych hitów. "Drakula", "Egzorcysta", "E.T.", "Tarzan", "Star Trek", "Czarnoksiężnik z krainy Oz" to jedynie nieliczne tytuły, które padły ofiarą miłośników kebabów. Tureccy filmowcy czerpali zarówno z postaci stworzonych za oceanem (wymienię tu jeszcze Spidermana, Kapitana Amerykę i Santo, którzy wystąpili w filmie "3 Dev Adam" z 1973 roku) jak i z muzyki bądź fragmentów filmów nakręconych w Hollywood. W "Superman powraca" (bo tak można przetłumaczyć oryginalny tytuł) usłyszymy m.in. tematy muzyczne pochodzące z "Supermana" z 1978 oraz z serii przygód Jamesa Bonda.
Najbardziej jednak cieszą oko efekty specjalne. Bożonarodzeniowe ornamenty z wielką bombką na czele (Krypton) tworzące galaktykę, wspomniana wyżej kostka do gry (albo jakiś klocek o identycznym kształcie) jako kryptonit oraz action figure na tle telewizora imitująca lot Supermana. Naiwność rozwiązań fabularnych połączona z intuicyjnym aktorstwem, bo przecież nie sposób nazywać tych kreacji aktorskich świadomymi, tworzą unikatowy styl charakterystyczny dla turkish pop cinema.
Kawał świetnego sera i godny pretendent do Oscara. Bo gdzie indziej znajdziemy tak emocjonujące zatrzymywanie pojazdów? Amerykanie są zbyt ciency żeby coś takiego pokazać :D
OdpowiedzUsuń