wtorek, 11 czerwca 2013

Maximum Security (1990)

MAXIMUM SECURITY a.k.a. CAGED IN PARADISO (1990)

reż. Mike Snyder

Zapewne wielu z Was nie kojarzy kim jest niejaka Irene Cara tak dumnie eksponowana na powyższej okładce (która swoją drogą nie ma nic wspólnego z fabułą, ale o tym później). Założę się jednak, że piosenkę "What a Feeling" z filmu "Flashdance", nawet jeśli nie specjalnie lubią, to słyszeli pewnie wszyscy. Teraz macie szansę poznać umiejętności (lub ich brak) tej wokalistki, a w zasadzie aktorki, bo zanim się rozśpiewała grała z powodzeniem w filmach.


   Początek filmu jest iście sielankowy. Szybujemy w przestworzach w rytm skocznej piosenki reggae, ale to tylko cisza przed burzą, wszak polski tytuł to "Super więzienie", a pamiętać należy, iż na polskich dystrybutorach polegać można jak na Zawiszy. I już kolejna scena przynosi nam hitchcockowskie trzęsienie ziemi - w budynku sadu federalnego zostaje zdetonowana pokaźnych rozmiarów bomba. jeden z zamachowców ginie na miejscu, drugiemu - kierowcy - udaje się zbiec. Władze poprzysięgają rozpracowanie całej siatki terrorystycznej i wysłanie winnych do eksperymentalnej kolonii karnej, na "Rajską wyspę". Twórcy sprytnie (i tanio) przybliżają widzom ideę tego kurortu i "wczasowiczów", którzy już wkrótce zostaną tam wysłani.

Już wkrótce wyląduje pan na Rajskiej Wyspie.
Wie pan dlaczego ona tak się nazywa?
Bo to jest piekło.

   Na odciętą od świata wyspę zostają wysłani najgroźniejsi przestępcy poddani uprzednio sterylizacji i 5-dniowemu kursowi przetrwania. Mają na niej spędzić resztę swego marnego żywota i niech nawet nie myślą o ucieczce. Umieszczony na satelicie laser helowy (!?) pilnuje, aby nikt się z wyspy nie wydostał. Na wyspie więźniowie łączą się w grupy tworzące coś na wzór afrykańskich plemion z dziwnymi malunkami na twarzach, pióropuszami i włóczniami. Poszczególne bandy walczą ze sobą, a czasem także współżyją...

Widzisz te chaty? 
Jedne są dla lesbijek, drugie dla heteroseksualnych.

Do jednego z plemion, którego członkiniami są same kobiety, trafia Eva, żona ocalałego zamachowca, obecnie jednego ze skazańców-zesłańców.

   Samodzielny debiut reżyserki Mike Snydera, który dotąd grał drugie skrzypce jako zastępca reżysera lub reżyser tzw. drugiej ekipy zajmującej się mniej odpowiedzialnymi zajęciami/zdjęciami (a wspomnieć należy tutaj m.in. "Big Bad Mama II" z 1987, "Ninja Academy" z 1988, "Cannibal Women in the Avocado Jungle of Death" z 1989). Ciężko sklasyfikować "Caged In Paradiso". Z jednej strony jest sensacyjna intryga (organizacje terrorystyczne, zamach), z drugiej dramat obyczajowy (kobieta poświęca swoje życie i udaje się, za skazanym na dożywocie mężem, na odciętą od cywilizacji wyspę). Trochę w tym wszystkim przygody, bo obserwujemy mieszczuchów dostosowujących się do nowych, dzikich warunków. Niby mamy przemoc, ale jakąś taką mało wymowną. Jest kilka zajawek, które zwiastują seks, ale znów wszystko spełza na niczym. Za każdym razem widz czuje się zawiedziony i oszukany. Ale czemu tu się dziwić, skoro mega oszustwem jest już sama okładka. Seksowna strażniczka w uniformie policyjnym i dwie prężnie wijące się panie za kratami to jedynie przynęta dla miłośników filmów o lesbach w pierdlu. Niczego takiego tutaj nie uświadczymy. Więzienie jest koedukacyjne i nawet ciężko je nazwać więzieniem. To przecież wyspa bez krat (mimo że z laserem helowym). Lepiej zastosować się do tekstu widniejącego na górze okładki:
"NIE ZBLIŻAJ SIĘ BO...
MOŻESZ POSUNĄĆ SIĘ ZA DALEKO".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz