THE BAT (1959)
reż. Crane Wilbur
27 maja tego roku przypadała 101 rocznica urodzin znakomitego aktora Vincenta Price'a.
W swojej filmografii zgromadził 193 role. Grał w filmach kinowych,
telewizyjnych, serialach, bądź jedynie użyczał swego jakże
charakterystycznego głosu (m.in. w piosence "Thriller" Michaela Jacksona).
Nie zawsze były to dzieła wybitne, co akurat w przypadku takiej ilości
tytułów wydaje się po prostu niemożliwe. Zawsze jednak, gdy tylko
pojawiał się na ekranie, elektryzował swoją osobą. Nie inaczej jest w "Nietoperzu". Sprawdźcie sami...
Autorka
poczytnych powieści kryminalnych z dreszczykiem, Cornelia van Gorder,
wynajmuje wielki dom gdzieś na peryferiach na okres wakacji. Rezydencja
należy do menagera banku, Johna Fleminga, który - jak powszechnie
wiadomo - nigdy nie zgodziłby się na wynajęcie posiadłości. Z jego
nieobecności i nieświadomości korzysta siostrzeniec, który bez większych
skrupułów udostępnia posiadłość chętnym paniom. Być może nie ma pojęcia
o tym, że gdzieś w domu ukryto milion dolarów? Na tym oczywiście
fabularne atrakcje się nie kończą, wręcz dopiero zaczynają, a to
wszystko za sprawą grasującego w mieście niebezpiecznego mordercy
kobiet, znanego jako Nietoperz...
Nakręcony w 1959 roku przez Crane'a Wilbura, faceta zajmującego się głównie pisaniem scenariuszy (jest autorem m.in. "House Of Wax" z 1953 oraz "Mysterious Island" z 1961), "Nietoperz" to trzecia z kolei filmowa adaptacja broadwayowskiej sztuki z 1920 roku. Wcześniej dwukrotnie przeniósł ją na ekran Ronald West. Niema wersja z 1926 roku nosiła tytuł "The Bat", zaś starsza o cztery lata dźwiękowa - "The Bat Whispers". Postać mordercy i złodzieja stała się inspiracją dla Boba Kane'a do stworzenia postaci Batmana.
Zabójca bez twarzy, jak często bywa również nazywany Nietoperz, z filmu Crane'a Wilbura, nie ma niestety pięknej peleryny, w którą przyodziany był ten z filmów Ronalda Westa.
Ma kapelusz, który jest mu tak naprawdę potrzebny jak zęby w tyłku, ma
marynarkę, która utrudnia swobodne poruszanie się, co w fachu mordercy i
złodzieja wydaje się być dość istotne, oraz rękawiczkę ze szponami
(czyżby był on protoplastą Freddy'ego Krugera oraz lachonów
z tipsami?), dzięki której nawet zwykłe otworzenie drzwi urasta do
rangi rytuału. Ale jakże pięknie wygląda jako cień rzucany na ścianę gdy
niebo za oknem rozświetlają błyskawice? Te momenty rekompensują widzowi
stosunkowo rzadkie pojawianie się na ekranie Vincenta Price'a...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz