ŁOWCY SKÓR (2003)
reż. Rafał M. Lipka
Niczym
Martin Scorsese i Robert De Niro, niczym Tim Burton i Johnny Depp
powraca (no chyba, że uznamy ten film za debiut) najsłynniejszy polski
duet reżysersko-aktorski: Rafał M. Lipka i Tomasz Bednarek!!!
Piotr
Biernacki ulega poważnemu wypadkowi - spada z konia i istnieje
prawdopodobieństwo złamania kręgosłupa. Niestety mężczyzna umiera w
drodze do szpitala. Jego przyjaciel i kolega po fachu, Marek Piotrowski
jest załamany. Sprzątając redakcyjne biurko kolegi odkrywa sprawę, nad
którą pracował Piotr - afera związana ze sprzedażą zwłok do pobliskiego
zakładu pogrzebowego. Instynkt dziennikarski nie pozwala Markowi
pozostawić sprawy nierozwiązanej.
Oficjalny debiut
reżyserski Rafała M. Lipki osnuty jest na autentycznych wydarzeniach,
które miały miejsce w Łodzi. Grupa pracowników pogotowia zamieszana była
w handel zwłokami, a nawet przyspieszanie zgonów poprzez wstrzykiwanie
pacjentom leku na zwiotczenie mięśni.
To tyle jeśli
chodzi o konkrety, bo teraz chciałem zająć się artykułem Marcina
Kaniaka, który w marcu 2004 roku napisał on w "DVD VIDEO Magazynie".
Pozwolę sobie tutaj na cytaty (w nawiasach "stosunkuję" się do słów
Kaniaka):
" 'Łowcy skór' to dobry (?),
niskobudżetowy (1 milion zł) film (...). Dzięki takim młodym twórcom jak
Lipka nasze kino ma szanse wyjść z marazmu i taplania się w
martyrologicznych koszmarach traumatycznej przeszłości zamierzchłego
ustroju i zacząć notować tematy aktualnej rzeczywistości (jestem jak
najbardziej za tym żeby nasze kino wyszło z marazmu, ale nie stanie się
to z całą pewnością dzięki takim twórcom jak Lipka). Gorący temat
potraktowany w konwencji sensacyjnej opowiedziano wartko i na tyle
przekonująco, że nie mamy czasu ani okazji, aby zaprzeczyć podanym nam
na tacy faktom (z całym szacunkiem dla pana Kaniaka, ale po tym artykule
zacząłem podejrzewać redakcję "Dvd Video Magazynu" o przekształcenie
się w zakład pracy chronionej i zatrudnianie osób niepełnosprawnych
umysłowo - czasu i okazji do zastanawiania się nad podawanymi nam
faktami mamy aż nadto, ale spędzamy go głównie szydząc z kiepskiego
aktorstwa, ubogich dekoracji, pretensjonalnej muzyki i amatorskich
zdjęć). A i warsztatowo film nie ma żadnych niedoróbek (a być może
istnieją dwie wersje tego filmu, a ja akurat obejrzałem tą "do dupy"?).
Lipce udało się kluczyć i mylić tropy na czym zyskało zaskakujące
zakończenie filmu (zaskoczenie sięga zenitu, no bo kto to robi? Albo
Adamczyk, albo Orzechowski, albo obydwaj. Innej opcji nie ma, bo w
filmie jest tylko dwóch lekarzy). W Stanach po takim filmie zaraz by
zrobiono jego remake w gwiazdorskiej obsadzie (tutaj się zgodzę, dodam
tylko, że niekoniecznie w gwiazdorskiej, a po prostu w profesjonalnej
obsadzie). (...) W roli dziennikarza wystąpił Tomasz Bednarek (...).
Rolą Marka, zawziętego dziennikarza wyszedł obronną ręką, choć jeszcze
trzeba będzie poczekać aż dorośnie (faktycznie, miał tutaj dopiero 33
lata), bo na razie jak Matt Damon jest wiecznym chłopcem (o kurwa - od
teraz już o Bednarku inaczej nie pomyślę jak o polskim odpowiedniku
Matta Damona)."
Na koniec dodam tylko, że artykuł pana Kaniaka miał tytuł "'COMA' po polsku".