BLACK SHEEP (2006)
reż. Jonathan King
Czyż
jest na świecie bardziej urocze i milsze zwierzątko niż biała puszysta
owieczka? O tym, że można do nich zapałać uczuciem pokazał już 40 lat
temu Woody Allen w filmie "Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać". Znamy owce z opowieści Jodie Foster w "Milczeniu owiec"
i z legendy o Smoku Wawelskim, który owcami był karmiony aż do
ostatniej wieczerzy, na którą szewczyk Skuba zaserwował mu to zwierzątko z
nadzieniem z siarki. Był "Baranek Shaun" i "Golenie owiec", Baranek Boży i maskotki Sheepworld, hiphopowy skład Black Sheep i powiedzenia "czarna owca" i "prowadzeni jak owce na rzeź", zespół Blenders śpiewał piosenkę "Owca". I wreszcie po tych wszystkich latach sheepploitation powstał film, w którym owce biorą odwet na wykorzystujących ich homo sapiens.
Wielkie
rancho położone w malowniczych nowozelandzkich górach to miejsce, w
którym wychowywał się Henry. To tutaj jako dziecko wypasał owce póki
jego starszy brat Angus przez głupi żart nie wyzwolił w chłopaku
trwającą po dziś dzień owczą traumę. Teraz Henry powraca w swe rodzinne
strony by raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością. I nie chodzi tylko
o to, że terapeuta zalecił mu próbę przezwyciężenia psychozy poprzez
konfrontację z jej źródłem. Henry zdecydował się wreszcie odsprzedać
bratu swoją część rancha. Angus od dawna prowadzi tutaj eksperymenty
genetyczne mutując owce, które mają stać się znakiem rozpoznawczym
hodowli przyszłości. Oczywiście taki proceder mobilizuje pewną
organizację ekologiczną do działania. Podczas jednej z ich akcji na
wolność wydostaje się genetycznie zmodyfikowany owczy noworodek
przeznaczony do utylizacji. Daje to początek iście krwawej łaźni...
"Czarna owca" to debiut reżyserski i scenariuszowy Jonathana Kinga, Nowozelandczyka mającego na koncie szereg teledysków i reklam. Do
sukcesu filmu niewątpliwie w znacznym stopniu przyczyniła się Weta Workshop, firma zajmująca się efektami specjalnymi, a mogąca się pochwalić pracą przy takich produkcjach jak "King Kong" i trylogia "Władca pierścieni".
Tym razem zdecydowano się jednak na analogowe efekty (czyli takie bez
ingerencji komputera). I wyszło to filmowi na dobre, nawet jeśli
niektóre sceny bardziej śmieszą niż straszą to przecież w tym właśnie
tkwi urok debiutu Kinga. Drugi i jak na razie ostatni obraz, który zrealizował to "Under The Mountain" - fantasy z Samem Neilem.
"Czarna owca" ukazała się w Polsce na dvd. Dystrybutorem jest SPI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz