piątek, 11 kwietnia 2014

Teenage Mutant Ninja Turtles II (1991)

TEENAGE MUTANT NINJA TURTLES II: 

THE SECRET OF THE OOZE (1991)

reż. Michael Pressman


   Wojownicze żółwie ninja powracają! Druga część zobowiązuje do podniesienia poprzeczki, czyli - przekładając na język zrozumiały dla przeciętnego śmiertelnika - musi być więcej elementów, które podobały się widzom za pierwszym razem. Więcej walk, więcej mutantów, więcej żartów, więcej modnej muzyki, więcej pizzy. No cóż, po raz kolejny możemy się przekonać, że więcej wcale nie musi oznaczać lepiej...

   Pizza, pizza i jeszcze raz pizza. Pizzą obżera się cały Nowy Jork. Pizzę rozwozi też Keno (pamiętacie skośnookiego smyka z serialu "Partnerzy", wykrzykującego przy każdym wyprowadzanym ciosie "ADZIA!"? To ten sam), który zanim dostarczy ją do mieszkania April O'Neil (Judith Hoag została zastąpiona przez bardziej urodziwą Paige Turco - to akurat uznaję za plus) będzie miał okazję wespół z wojowniczymi żółwiami (oczywiście jeszcze bardziej wyluzowanymi i zabawnymi) udaremnić napad na sklep sportowy. Do żywych powraca Shredder, zmiażdżony pod koniec części pierwszej przez śmieciarkę, teraz poprzysięga zemstę na gagatkach, którzy ośmielili się z powodzeniem stawić mu czoła. Tak się składa, że w dawnych laboratoriach TGRI odnaleziono pojemniki z mutującym szlamem, do którego przed laty wpadły tytułowe żółwie i opiekujący się nimi szczurek Splinter. Shredder oczywiście wchodzi w posiadanie ostatniego pełnego pojemnika i postanawia zmutować mięsożernego żółwia i wilka, aby te raz na zawsze skopały tyłki żółwiom ninja...

   Obsadę na drugim planie zasilił David Warner (m.in. "Omen", "Bandyci czasu", "Tron", "Człowiek o dwóch mózgach", "Towarzystwo wilków", "Gabinet figur woskowych"), prawdopodobnie jedyny przyzwoity aktor w tym całym towarzystwie ;) Twórcy postarali się także o epizodzik ówczesnej gwiazdy łagodnego rapu: w jednej z ostatnich scen, walki w klubie muzycznym, koncert daje sam Vanilla Ice (ten od "Ice Ice Baby"), który specjalnie do filmu napisał piosenkę "Ninja Rap"

   Więcej walk, ale kosztem używanych w jedynce broni, bo były zbyt brutalne. Więcej mutantów, ale wszystkie kostiumy wyglądają jakoś tak bardziej dziecinnie. Więcej żartów, ale takich na poziomie 10 latka. Oto kalkulacje hollywoodzkich tęgich umysłów.

   Te wszystkie polepszacze nie wyszły - ma się rozumieć - filmowi na dobre. Nakręcony za 25 milionów dolarów (prawie dwa razy więcej niż poprzednik) zarobił jedynie 78. Producenci liczyli z pewnością na więcej. Ale na więcej liczyła też widownia, której najwidoczniej nie chodziło o walki, mutanty, żarty, modną muzykę i pizzę...

4 komentarze:

  1. ale i tak zarobił nieźle 3 krotne przebicie ;) inna sprawa że jedynka była lepsza dwójka zalatywała trochę kamen rider czy powersami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nieźle (dlatego "jedynie" napisałem pochyłym fontem ;)). Weź jednak pod uwagę, że jedynka, z połowę mniejszym budżetem, przyniosła ponad 200 milionów. Tak połechtani producenci musieli liczyć co najmniej na podobny rezultat.

      Usuń
  2. Genialne nawiązanie do tego filmu można znaleźć w grze Metal Gear Solid: Revengeance. Go ninja, go ninja, go! :D
    Trzeba pamiętać, że zawsze mogło być gorzej - patrz: część trzecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trzecią częścią postaram się zmierzyć w przyszłym tygodniu. Recka być może jeszcze przed świętami ;)

      Usuń