TICKS (1993)
reż. Tony Randel
Półmetek wakacji już w zasadzie za nami, a raczej za tymi, którzy wakacje w ogóle mają. Mam nadzieję, że podczas swoich eskapad do lasów, tudzież w innych okolicznościach przyrody, nie natknęliście się na te wyjątkowo paskudne pasożyty jakimi są kleszcze. Znam jednak takie kleszcze, z którymi obcowanie jest nawet całkiem przyjemne i właśnie je chciałem Wam dzisiaj przedstawić.
Rozpoczyna się letni biwak dla trudnej młodzieży, dobranej niczym w wyniku castingu do reality show. Mamy tchórzliwego rudzielca, czarnoskórego twardziela, latynoskiego pozera, zamkniętą w sobie Azjatkę, blond laleczkę i zbuntowaną córkę jednego z opiekunów. Traf chce, że ta ekipa osiada w pobliżu plantacji marihuany wspomaganej chemicznymi specyfikami. Trawka rośnie jak na drożdżach, niestety wraz z nią rosną kleszcze.
Jak nietrudno się domyślić, dojść musi do krwawej jatki pomiędzy przedstawicielami obu gatunków. A konfrontacja będzie wyjątkowo spektakularna (oczywiście jak na standardy b-klasowego horroru). Nie ma się w końcu czemu dziwić - za kamerą stanął reżyser takich filmów jak "Hellbound: Hellraiser II" (1988), "Childern Of The Night" (1991), "Amityville 1992: It's About Time" (1992). Tony Randel, bo o nim mowa, w 1999 roku nakręcił krótkometrażowy film pod takim samym tytułem ("Ticks"). Nie widziałem go niestety, a jedynie informacje, które odnalazłem w sieci to takie, że jest to niema opowieść o ludziach w londyńskim barze odliczających ostatnie 5 minut do nadejścia nowego tysiąclecia. Domyślam się, że w tym przypadku angielskie ticks, które oznacza również kleszcze, tutaj znaczy raczej tykanie (zegara). Ale mniejsza z tym, powróćmy do "Kleszczy".
Film znany jest również pod tytułem "Infested", kręcony był z myślą o rynku wideo i miał swą premierą w maju 1994 roku. W jednej z głównych ról wystąpił Seth Green, znany m.in. z serii filmów o Austinie Powersie i komediowego horroru "Zręczne ręce" ("Idle Hands"
1999). Pana zajmującego się plantacją trawki zagrał Clint Howard
(m.in.: "Carnosaur" z 1993, "Leprechaun 2" z 1994, "Ice Cream Man" z
1995).
Nie jest to taki horror, na którym będziecie obgryzać paznokcie ze strachu. Większość scen dzieje się w dzień, a jedyne "momenty" wywołują raczej obrzydzenie niż przerażenie. Tym niemniej zabawa jest przednia. To prawda, że zachowania niektórych bohaterów są często irracjonalne, ale przecież takie są prawidła rządzące gatunkiem. Cycki... to prawda, brakuje cycków, ale jeśli jesteście w stanie te braki jakoś wytrzymać, reszta powinna sprostać Waszym oczekiwaniom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz