sobota, 4 lipca 2015

Mac and Me (1988)

MAC AND ME (1988)

reż. Stewart Raffill


   Zwykło się obecnie narzekać na Hollywood, że bezwstydnie odcina kupony realizując kolejne sequele bądź remaki filmów naszego dzieciństwa. Wystarczy spojrzeć na repertuar kin. Jeszcze nie zniknął z afisza "Jurassic World", a już tłumy walą na "Terminatora 5". A w kolejce czeka "Mission: Impossible 5", nowy "Point Break" i kolejna trylogia z etykietą "Gwiezdne wojny". Proceder to stary jak świat, no a przynajmniej sięgający czasów gdy ktoś wpadł na pomysł, że można zarobić na ruchomych obrazkach. Nie ma się więc co zatrważać. Proszę sobie lepiej pomyśleć jak czuł się Steven Spielberg oglądając film "Mac i ja"...

   Nie będę tutaj pisał truizmów o tym że "Mac i ja" to bezwstydna podróbka "E.T." i jest od niego pod każdym względem gorszy. No pewnie, ale podajcie mi z 5 filmów dla młodych widzów, które są od "E.T." lepsze. Z tym już trudniej. Chciałem jednak zauważyć, że "Mac i ja" jest mimo wszystko wart Waszej uwagi.

- muzykę do filmu skomponował Alan Silvestri, mający wówczas na koncie soundtracki do takich hitów jak "Miłość, szmaragd i krokodyl", "Powrót do przyszłości", "Delta Force" i "Predator"

- przybysz z kosmosu, MAC, wspiera amerykańską gospodarkę. Jak pić to tylko Coca Colę, jak imprezować to tylko w McDonaldzie!


- urocze preteensy Spielberga, czyli Drew Barrymore i Erikę Eleniak, zastąpiła 18 letnia Katrina Caspary (której jestem fanem - "Can't Buy Me Love", "Akademia wojskowa", "Moja mama jest wilkołakiem", co ciekawe zagrała Kelly Bundy w alternatywnym pilocie serialu "Świat według Bundych", ale Ed O'Neil stwierdził, że pomiędzy nią a jej serialowym bratem, w którego wcielił się Hunter Carson, nie ma tak dobrej chemii jak pomiędzy Christiną Applegate i Davidem Faustino). Z kosmitą - jak widać - problemu nie miała ;)


- scena wciągnięcia kosmity do odkurzacza jest MEGA. Spielberg - zapewne z obawy przed dziećmi, które zainspirowane filmem mogłyby zacząć używać odkurzacza, bynajmniej nie do odkurzania - nie odważyłby się na taką scenę w swoim filmie.


- w nowej, zremasterowanej wersji "E.T." Spielberg komputerowo powycinał z rąk agentów pistolety i strzelby. Zastąpił je krótkofalówkami. A co mamy w "Mac i ja"? Strzelaninę w supermarkecie zakończoną wybuchem wszystkich samochodów na parkingu, kosmitami w płomieniach i martwym chłopcem. AWESOME!


- a wracając do wspomnianego chłopca to przyznać trzeba, że twórcy sobie względem niego pofolgowali. Nie dość, że bidula od razu został przykuty do wózka inwalidzkiego (nie będzie sobie jeździł rowerkiem, niech jeździ na wózku - niech płaczą!), to jeszcze zrzucają go ze skały, puszczają pod prąd ruchliwą ulicą, no i ten tragiczny finał... ;)


- aha, jeszcze ta słodka, niespełniona obietnica na koniec, że powrócą...


   I zapewne powróciliby gdyby filmowi udało się zarobić spodziewane krocie. Niestety, dość spory budżet (13 milionów dolarów) zwrócił się zaledwie w połowie. Widzowie oraz krytycy nie zostawili na filmie Stewarta Raffilla (m.in. "Eksperyment Filadelfia", "Tammy And The T-Rex") suchej nitki, a reżyser za swą pracę nagrodzony został Złotą Maliną.


2 komentarze:

  1. Na "Maca" mimo wszystko się nie skuszę, ale chętnie zobaczę "Tammy And The T-Rex" (mam niejasne przeczucie, że lata temu już to oglądałem), a przy okazji wyszukałem sobie "Potwora w szafie" z 1986, który prezentuje się imponująco :D

    http://static1.squarespace.com/static/541648fde4b0f910e312cd76/t/5591b38ae4b068891db86dd4/1435612044000/?format=500w

    Ciut podobnie jak Cyborg z "Land of the Lost" z początku lat 90.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny film fajna dziewczyna fajny kosmita ;-)

    OdpowiedzUsuń