niedziela, 1 marca 2015

New Crime City: Los Angeles 2020 (1994)


NEW CRIME CITY: LOS ANGELES 2020 (1994)

reż. Jonathan Winfrey


   Oczywistym jest, że jeden bohater nie byłby w stanie poradzić sobie z całym złem tego świata, nawet jeśli byłby superbohaterem. Dlatego mamy aż tylu herosów w trykotach, mundurach, w innych uniformach, albo jeszcze lepiej bez nich, żeby oślepiać nas mógł blask ich dopakowanych klat. Jak dobrze wiecie, są bohaterowie, którzy specjalizują się w pewnych typach akcji. Do walki z oddziałem komandosów najlepiej wysłać Johna Rambo, do walki z ninjami Joe'ego Armstronga, a do walki z kosmitami Ellen Ripley. W więzieniach przyszłości powstałych na wyspach odciętych od stałego lądu po wielkich trzęsieniach ziemi najlepiej sprawdza się Snake Plissken. Niestety Plissken akurat nie był uchwytny, więc do Los Angeles 2020 wysłano Anthony'ego Ricksa...

   Wielkie trzęsienie ziemi w Los Angeles spowodowało falę zamieszek. Policja odseparowała część miasta tworząc specjalną strefę będącą pod władaniem gangów. Anthony Ricks traci życie w komorze gazowej, by już po chwili zostać reanimowanym i postawionym przed propozycją nie do odrzucenia. Przywódca jednego z gangów jest w posiadaniu niebezpiecznego wirusa, który zamierza wypuścić go w atmosferę, jeśli policja nie otworzy bram oddzielających strefę zamkniętą od reszty L.A.. Ricks ma niezwłocznie odnaleźć i zneutralizować wirus.

   Łatwo powiedzieć! Siedzi sobie Stacy Keach, grający Polaka Wynorskiego (na koniec filmu pada kwestia "Na zdrowie"), w swoim eleganckim mundurku gdzieś w sztabie dowodzenia, a biedny Rick Rossovich musi uciekać przed świrami, przepychać się z gangami, jeździć rydwanem XXI wieku, przelecieć śliczną blondynkę, itp. itd. Przerąbane. A tak całkiem poważnie, to wcale nie jest taki zły film ;) Oto dowody.

   Gdy spojrzymy na filmografię Ricka Rossovicha niewątpliwie na naszej twarzy odmaluje się grymas zdumienia. "Ulice w ogniu" (1984), "Terminator" (1984), "Top Gun" (1986), "Komando Foki" (1990). Aaaa faktycznie, pan Rossovich tam grał, ale zwykle trzecie skrzypce. W filmie Jonathana Winfreya, który miał na koncie wówczas jedynie "Kryzys na Kremlu" (1992), a przed sobą m.in. "Niepohamowaną siłę 2", "Krwawą pięść 7" i "Pierwotny gatunek" (a.k.a. "Carnosaur 3"), Rossovich gra pierwsze skrzypce. Nie wypada wprawdzie równie uroczo jak z pewnością zaprezentowałby się Kurt Russell, ale jak na wymogi gatunku daje radę. Partneruje mu urodziwa Sherrie Rose (m.in. "Krokodyl zabójca", "No Retreat No Surrender 3", "Król kickbokserów"), która nie ma oporów przed pokazaniem się w pełnej krasie w scenie łóżkowej (bo i taką, Mili Państwo, tutaj mamy). W roli chemika, który stworzył wirus, występuje Denis Forest (m.in. "Obroża", "Na krawędzi", "Maska", "Egzekutor"), a w najgroźniejszego gangusa przezabawnie wciela się Rick Dean (m.in. "Carnosaur 2 i 3", "Krwawa pięść 3 i 7", "Razortooth"). Producentem filmu jest Luis Llosa, który dopiero co nakręcił "Snajpera", właśnie kręcił "Specjalistę", a niebawem miał dać światu "Anakondę". Producentem wykonawczym zaś - Roger Corman, postać, której żadnemu miłośnikowi dziwnego kina przedstawiać nie trzeba.

   Jako ciekawostkę można dodać, że "Ucieczka z Los Angeles" w reżyserii Johna Carpentera także przedstawiała Miasto Aniołów po wielkim trzęsieniu ziemi, a Stacy'emu Keachowi tym razem udało się do akcji zwerbować Snake'a Plisskena ;)

4 komentarze:

  1. dobrze wiedzieć że jakiby post-apokaliptyczny kataklizm nie nastąpił to zawsze się na atrakcyjne panie trafi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń