poniedziałek, 12 maja 2014

Parasite (1982)

PARASITE (1982)

reż. Charles Band


   Bycie naukowcem to bardzo niebezpieczna profesja. Można zostać ukąszonym przez radioaktywnego pająka, wejść do teleportera razem z muchą, zmniejszyć, zwiększyć, schudnąć, przytyć, a to wszystko wbrew swojej woli. Wypadki przy pracy są tu wyjątkowo brzemienne w skutkach... 

   Niedaleka przyszłość. Po atomowym wybuchu i kwaśnych deszczach, które zdziesiątkowały populację, bandy wyrzutków panoszą się na pustynnych peryferiach, bo w miastach restrykcyjne rządy sprawuje mega korporacja. Doktor Paul Dean poszukuje bezpiecznej przystani gdzie będzie mógł kontynuować badania, które przerwała mu ucieczka ze wspomnianej korporacji. Nasz naukowiec (wyglądający jak Jeff Goldblum w zaawansowanym stadium Brundle-Muchy) pracował dla nich nad stworzeniem niebezpiecznego pasożyta, którego jeden z przedstawicieli znajduje się obecnie w jego ciele. Czy zdąży pokonać zżerającą go od środka bestię zanim dopadnie go bezlitosny zabójca w czarnym garniturze i czarnym Lamborghini Countach wysłany przez jego dawnych pracodawców?

   Trzeci film w reżyserskim dorobku Charlesa Banda, również przez niego wyprodukowany kosztem 750 tysięcy dolarów. Zarobił 7 milionów, więc wszyscy byli zapewne szczęśliwi. Reklamowany jako "Pierwszy futurystyczny monster movie w 3D" zawiera więcej elementów, które chciałbym zobaczyć w trójwymiarze niż współczesne ekranizacje komiksów Marvela. Podobno Stan Winston skuszony obietnicą Banda, że będzie mógł współreżyserować sceny zawierające efekty specjalne, zrezygnował z pracy dla Stevena Spielberga przy jego "E.T.". I choć sceptycy nazywali tytułowego pasożyta hamburgerem z zębami, nie powinien mieć z tego powodu kompleksów. Według mnie odwalił kawał solidnej roboty.

   Post-apokalipsa, lasery, obrzydliwe stwory, 3D i dwudziestoletnia Demi Moore to nie jedyne atrakcje, które czekają tutaj na widza. Przez cały seans nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ten film w wielu aspektach bardzo przypomina wcześniejsze i późniejsze dzieła Davida Cronenberga. Początkowa sekwencja w laboratorium, zastrzyki, które dr Dean robi sobie w brzuch skrywający pasożyta, wybuchająca głowa... Być może nadinterpretuję dzieło Charlesa Banda. Jeśli tak jest to nie wyprowadzajcie mnie proszę z błędu. Lubię ten film i już!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz