piątek, 4 października 2013

The Dungeonmaster (1984)

THE DUNGEONMASTER (1984)
reż. David Allen, Charles Band, John Carl Buechler, Steven Ford, Peter Manoogian, Ted Nicolaou, Rosemarie Turko


   Zapewne znacie powiedzenie gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Po seansie "The Dungeonmaster" można dojść do wniosku, że ta sama zasada tyczy się reżyserów, tyle tylko, że tych jest tutaj aż siedmiu...

   Ostatnio za namową znajomego zdarzyło mi się obejrzeć jeden odcinek (a w zasadzie jego fragment, bo więcej nie zdzierżyłem) programu kulinarnego, w którym kilku kucharzy, wpuszczanych pojedynczo do kuchni, na określą ilość czasu, miało przygotować danie. Kucharze nie mogli się ze sobą komunikować, a każdy następny musiał jedynie domyślić się, co takiego planował przyrządzić jego poprzednik. Podobne wrażenie odniosłem oglądając poniższy film, a całość fabuły ogarnąłem dopiero po jego zakończeniu, długo kontemplując co autor miał na myśli?

   Paul Bradford jest programistą komputerowym. I to nie byle jakim! Nie dość, że ma dziewczynę (i to całkiem niezłą), to na dodatek uwielbia jogging!!! Szaleństwo!!! Przy takim fantastyczno-naukowym wstępie jego cudowne okulary, za pomocą których potrafi sobie wypłacić pieniądze z bankomatu, już nie robią takiego wrażenia. Ma też w domu zajebisty komputer, który nie dość, że mówi, to jeszcze czuje. Nic dziwnego, że Gwen, narzeczona Paula, jest o niego zazdrosna. Pewnej nocy, chwilę po tym jak Paul oświadcza się Gwen, oboje zostają przeniesieni do podziemnego królestwa rządzonego przez demonicznego czarownika Mastermę. Masterma zaintrygowany współczesną technologią, z którą Paul radzi sobie jak nikt inny, wyzywa go na pojedynek. Jeśli Paul wyjdzie cało z kilku arcytrudnych sytuacji, w które wrzuci go Masterma, wygra. Stawką jest oczywiście życie Gwen.


   Jakkolwiek niedorzecznie nie brzmiałaby fabuła, to pestka w porównaniu do samego filmu. Nie mam pewności, ale domyślam się, że producent Charles Band chciał wypróbować młodych, przyszłych reżyserów na polu walki i przekazał każdemu z nich do wyreżyserowania jedno z wyzwań Paula. I tak oto film podzielono na siedem segmentów, z których każdy został napisany i wyreżyserowany przez inną osobę.

David Allen to spec od efektów specjalnych. Przypadł mu segment "Stone Canyon Giant" o animowanym poklatkowo olbrzymie przypominającym aztecki posąg strzegący wejścia do świątyni. Allen wyreżyserował tylko jeden pełny metraż. Była to druga część "Władcy lalek" (1991).


Charles Band (także producent "The Dungeonmaster") to postać, której miłośnikom dziwnego kina przedstawiać nie trzeba. Dość powiedzieć, że założył takie studia filmowe jak Empire International Pictures i Full Moon Pictures, wyprodukował ponad ćwierć tysiąca perełek i wyreżyserował blisko 50. Jest odpowiedzialny za epizod koncertowy "Heavy Metal", w którym we własnych osobach pojawili się muzycy z kapeli W.A.S.P.


John Carl Buechler to kolejny specjalista od efektów. Segment "Demons Of The Dead" był jego reżyserskim debiutem. W kolejnych latach kariery uraczył nas m.in. filmami: "Troll" (1986), "Cellar Dweller" (1988), "Piątek trzynastego VII" (1988), "Ghoulies III" (1991).


Steven Ford, autor epizodu "Slasher", na co dzień jest aktorem, mogącym pochwalić się występami w takich hitach jak: "Kiedy Harry poznał Sally" (1989), "Gorączka" (1994), "Armageddon" (1998), "Helikopter w ogniu" (2001) czy "Transformers" (2007).


Peter Manoogian, odpowiedzialny za "Cave Beast", kręci rzadko, ale jak już to tak, że wgniata widza w fotel. Nie wierzycie? No to proszę: "Eliminators" (1986), "Enemy Territory" (1987), "Arena" (1989).


Ted Nicolaou najwyraźniej naoglądał się wcześniej "Mad Maxa", bo jego "Desert Pursuit" to epizod jak się patrzy. Pościgi, wybuchy, strzelaniny. W sam raz na filmowy debiut. Później wyreżyserował m.in.: "TerrorVision" (1986), seria "Subspecies" (1991-1998) i "Ragdoll" (1999).


Rosemarie Turko to jedyna reżyserka (oprócz oczywiście Charlesa Banda), której epizod "Ice Gallery", nie jest filmowym debiutem. Ten przypadł na rok 1983 i film "Scarred". Niestety (stety?) jej przygoda z filmem zakończyła się właśnie na tych dwóch dziełach ;)


   W zasadzie to nie można mieć większych zastrzeżeń do poszczególnych segmentów filmu. Ich twórcy poradzili sobie z krótką formą, a rozmach każdej z nich niekiedy przerasta produkcję pełnometrażową. Niestety całość ma się nijak i chyba lepiej dla widza, by potraktował "The Dungeonmastera" (znanego także jako "Ragewar") jedynie w kategoriach osobliwej ciekawostki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz