poniedziałek, 16 maja 2016

DNI FANTASTYKI 12 - relacja własna

12 EDYCJA DNI FANTASTYKI


   12 edycja Dni Fantastyki dobiegła końca. Dla mnie była to druga wizyta na tym festiwalu i żywię cichą nadzieję, że nie ostatnia. Jako dla gościa, który miał tam do wykonania też pewną pracę, ta edycja udała się znacznie lepiej od poprzedniej. Wreszcie ktoś przyszedł na moją prelekcję (i nie musiałem zaciągać go siłą:)). Ale po kolei...

   Dni Fantastyki są według mnie idealną zabawą dla nastolatków. Nie oznacza to oczywiście, że dwudziestolatkowie, trzydziestolatkowie i być może starsi, nie znajdą tam czegoś dla siebie. Do tego dochodzi świetna atmosfera, którą w dużej mierze tworzą cosplayerki i cosplayerzy. Jestem pewien, że istnieje nazwa dewiacji seksualnej, w której chciałbyś robić to z postacią ulubionego filmu lub gry. A może nie istnieje, bo pewnie każdy tak ma, więc co to za dewiacja?

Zasłoniły mi akurat tę, którą chciałem najbardziej pstryknąć...

   Jest kolorowo, wesoło, a jeśli dopisuje pogoda (a mnie w sumie w ciągu tych dwóch edycji dopisała) można w pełni rozkoszować się świetną lokacją zamku położonego tuż przy pięknym parku. Na dworze odbywają się m.in. konkurs cosplay, koncerty, pokazy walk na miecze, nauka średniowiecznego tańca. W zamku natomiast posłuchać wykładów na temat filmów i seriali, gier, literatury, nauki i technologii oraz komiksu i ilustracji.

Na konkursie cosplay pełne trybuny.

   W tym roku miałem brać udział w panelu dyskusyjnym dotyczącym Gwiezdnych Wojen, a także wygłosić prelekcję na temat grozy w filmach science fiction z lat 50. w zestawieniu z ich remake'ami. W panelu brało udział siedmiu gości (+ prowadzący). Trzy osoby z tej grupy śmiało można zaliczyć do ekspertów, pozostała czwórka (w tym także ja) reprezentowała film lub literaturę. Każdy z nas Gwiezdną Sagę lubił i nikomu nie przeszkadzał tzw. reset uniwersum, który wprowadziło studio Disneya po odkupieniu od George'a Lucasa jego spuścizny (Boże, to chyba najgorsze słowo jakim można nazwać SW! Wybaczcie, ale musiałem go użyć... w każdym razie chciałem). Dyskusja była więc jednostronna i niektórym mogłaby wydawać się wręcz jałowa gdyby nie było wśród nas Kasi Koczułap. Jej pewność siebie i swoich przekonań sprawiły, że zebrane w sali ok. 40 osób słuchało uważnie, a niektórzy nawet brali czynny udział w dyskusji (no ja w każdym razie zostałbym tak choćby dla niej ;)).

   Najważniejsze jednak miało nadejść o godzinie siedemnastej - prelekcja! Początkowo, gdy do sali 101A (Prelekcyjna IX, baszta) weszło i zasiadło jedynie sześć osób (na wcześniejszych bywało 20 i więcej) lekko się załamałem. - Czy ktoś tam jeszcze wchodzi? - pytam. - Nie. - słyszę w odpowiedzi. Całe szczęście po chwili dotarli kolejni słuchacze i myślę, że ostatecznie wysłuchało mnie około 15 osób, a po prelekcji jeden zainteresowany zagadał jeszcze o "Starship Troopers", więc w ogóle bomba! Bardzo się ucieszyłem, bo to znaczy, że słuchał mnie z zainteresowaniem.

   I ja z zainteresowaniem wysłuchałem dwóch prelekcji. Jedna to "David Cronenberg. Modyfikacje ciała i umysłu", przygotowany przez Jana Dąbrowskiego, a druga - "Faceci w legginsach, czyli początki kina o superbohaterach" Krzysztofa Uzdowskiego. Krzysztofa, autora bloga, a później vloga Skazany na film, miałem okazję poznać chwilkę wcześniej gdy braliśmy udział w panelu o SW. Polecam! Na pozostałe prelekcje spuszczę (znów! przepraszam) zasłonę milczenia.

   A na koniec, niczym w utworze hip hopowym z przełomu lat 80. i 90., kiedy to rapperzy się pozdrawiali, chciałem serdecznie podziękować Wojciechowi Becli, który na Dni Fantastyki mnie zaprasza i - póki co - z roku na rok jest lepiej ;)

A tutaj najmłodsza cosplayerka tegorocznej imprezy. Orlock (córa Wojtka).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz