THE DEAD NEXT DOOR (1989)
reż. J.R. Bookwalter
Z przykrością muszę odnotować fakt, że film, o którym zaraz przeczytacie, a być może nawet skusicie się, aby go obejrzeć, nie znalazł się w żadnym rankingu najlepszych horrorów o zombie, na który trafiłem (a przejrzałem ich około 10). Dziwi mnie to niezmiernie, bowiem "The Dead Next Door" J.R. Bookwaltera to - według mnie - jeden z najbardziej błyskotliwych debiutów od czasu "Martwego zła".
Kilka lat po tym jak groźny wirus zapoczątkował plagę zombie, powołany został do akcji specjalny oddział policjantów, "Zombie Squad". Mają oni za zadanie chronić niezainfekowanych obywateli, przy okazji odstrzeliwując żywe trupy. Niestety zadania nie ułatwia im pewien religijny odłam, prowadzony przez wielebnego Jonesa, który chce chronić zombie i umożliwić im życie pośród ludzi. Tymczasem w tajnym laboratorium prowadzone są badania nad szczepionką przeciwko wirusowi zombie.
W jednej z pierwszych scen filmu grupa zombie atakuje wypożyczalnię kaset wideo. Co ciekawe jeden z zombiaków wypożycza cztery filmy. Są to "Dawn Of The Dead" George'a A. Romero, "The Texas Chainsaw Massacre" Tobe'a Hoppera, "The Evil Dead" Sama Raimi oraz "Creepshow" także Romero ze scenariuszem Stephena Kinga. Reżyser daje się poznać jako prawdziwy miłośnik horroru, co będzie stanowiło gwarancję dobrej zabawy dla widzów. Niewątpliwym atutem "Sąsiedztwa umarłych" są krwawe efekty specjalne. Zakładam, że poszła na nie lwia część budżetu. Aktorstwo jest oczywiście żadne, zachowania bohaterów są przerysowane niczym odbicie w krzywym zwierciadle, a tempo opowiadanej historii mknie jak rollercoaster i ogólnie jest tutaj bardziej wesoło niż strasznie. Ale to jest właśnie takie filmowe wesołe miasteczko z główną atrakcją w postaci zamku strachów. A któż nie lubi wesołych miasteczek?
Film, którego produkcja trwała blisko cztery lata (J.R. Bookwalter rozpoczął nad nim pracować gdy miał zaledwie 19 lat!), a jej koszt reżyser szacuje na 125 tysięcy dolarów, został wsparty finansowo przez samego Sama Raimi'ego. Reżyser wyłożył na niego część swojej gaży za drugą odsłonę "Martwego zła". Bruce Campbell użyczył natomiast swojego głosu dwóm filmowym postaciom: policjantowi Raimiemu oraz komandorowi Carpenterowi (z zasłużonych dla horroru nazwisk jest jeszcze Savini, Romero i King).
Beztroska zabawa z pięknych lat 80. Amatorka nakręcona kamerą 8mm, która zaskakuje profesjonalizmem, powinna zadowolić zarówno miłośników Tromy, Freda Olena Raya oraz wczesnych filmów Sama Raimiego i Petera Jacksona.
Dawid. Obejrzę to. Obiecuję :) Wygląda ciekawie. Fajne najazdy (jak u Raimiego na domek w "Evil Dead"). Efekty jak w "Powrocie....", czyli patroszenie umarlaka. No i ciekawe miejscówki. Zapewne długo czekali na idealny moment w stolicy na "czysty" plan.
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie czekają mnie jeszcze seanse przynajmniej trzech filmów tego reżysera, z czego jestem niezwykle rad :) Nie wiem jak z ich dostępnością w sieci, ale ten jest na pewno na youtube, tym bardziej warto nadrobić zaległości.
Usuń