DER SAMURAI (2014)
reż. Till Kleinert
Na tegorocznej odsłonie Black Bear Filmfest miałem przyjemność zobaczyć film, który jeszcze długo po napisach końcowych (i tutaj ciekawostka: reżyser specjalnie rozciągnął je, aby seans trwał 79 minut, co w Niemczech jest wymogiem, by film trafił do kin) nie dawał mi spokoju. W dalszej części recenzji pozwoliłem sobie wybiec dość daleko przez uchyloną przez reżysera furtkę interpretacyjną, więc jeśli chcą Państwo czerpać frajdę z osobistego odkrywania uroków "Samuraja" - bez moich nachalnych sugestii - to radzę poprzestać na kolejnym akapicie oraz fotkach ;)
Jacob jest policjantem w niewielkiej mieścinie otoczonej przez gęsty las. Jego praca ogranicza się do upominania dawnych szkolnych kolegów, by po piwku nie wsiadali na motocykl. Ostatnio jednak spokoju nie daje mu pewien wilk, który rozrabia w okolicy. Aby nie zaatakował żadnego z mieszkańców, Jacob regularnie go dokarmia. Być może dzięki temu uda mu się wilka oswoić. Tą monotonię burzy pojawienie się Samuraja, dziwnego androgenicznego osobnika w białej sukience i długich blond włosach, który z piekielnie ostrą kataną zdaje się nie opuszczać Jacoba na krok...
"Samuraj" jest drugim pełnometrażowym filmem w dorobku niemieckiego reżysera Tilla Kleinerta. Podobnie jak pięć lat starszy "Lange Nacht", ten również ma zacięcie horrorowe, ale traktując go jedynie jako film grozy wyrządzilibyśmy mu wielką krzywdę. Oczywiście mamy tutaj odpowiedni klimat, fontanny krwi oraz brutalne morderstwa, ale obraz Tilla Kleinerta pozostawia widzowi pewną swobodę interpretacyjną, która pozwala cieszyć się z seansu jeszcze długo po jego zakończeniu. Według mnie jest to historia o walce z własną tożsamością seksualną. Jacob jest gejem, który nie chce się do tego przyznać i stara się ową niebezpieczną przypadłość w sobie zwalczyć. Jego ciągoty do płci brzydkiej widać w sposobie patrzenia na szkolnego kolegę - typa macho, twardziela, którym (lub z którym) Jacob chciałby być. Sugerować to może także scena, w której pomaga kobiecie, która złapała gumę, zmienić koło. Wyobraża sobie nawet, że się z nią całuje, lecz za chwilę wybudza się z tego krótkiego letargu. Tytułowy Samuraj przybywa, by wreszcie uwolnić Jacoba z okowów obłudy i nakłonić go do coming outu.
Nie wiem czy był to świadomy zabieg reżysera czy może jedynie moja nadinterpretacja, ale "Samuraj" bardzo kojarzy mi się z "Carrie" Briana De Palmy. W pierwszej ekranizacji debiutanckiej powieści Stephena Kinga mieliśmy do czynienia z dziewczyną, w której do głosu zaczynała dochodzić hamowana przez matkę kobiecość. Carrie dokuczali rówieśnicy, co okazało się dla nich później brzemienne w skutkach. Krew, płomienie i długa biała sukienka. No i plakat. Coś w tym jest, mówię Wam ;)
Ja idę w poniedziałek na ten film, więc zgodnie z ostrzeżeniem, całość przeczytam po seansie :)
OdpowiedzUsuń