czwartek, 18 sierpnia 2016

Festiwal Filmowy Kocham Dziwne Kino vol.5 - relacja własna

FESTIWAL FILMOWY KOCHAM DZIWNE KINO vol. 5

- relacja własna

   Zdecydowanie wygodniej pisze się relację z festiwalu, na którym jest się gościem aniżeli organizatorem. Do pewnego stopnia niewiele w takich działaniach się zmienia, a na samej imprezie człowiek zwraca uwagę na te same rzeczy. Gdy więc wszystko dopięte jest na ostatni guzik, dopisuje pogoda i frekwencja, można z czystym sumieniem oddać się zakulisowym atrakcjom, czyli rozmowom z festiwalowymi gośćmi.


   Tegoroczną imprezę postanowiłem wzbogacić o dwa dodatkowe punkty programu. Pierwszym z nich było spotkanie z Piotrem Matwiejczykiem, zorganizowane w klubokawiarni Piętro Niżej. Laureat dwóch Złotych Moli (za filmy "Dopiąć swego" i "Dresik") przybył na miejsce kwadrans przed umówioną 19:00. Niech żałują ci, którzy nie przyszli (więc prawie wszyscy), bo reżyser uraczył mnie ciekawą rozmową i stertą plakatów do swoich filmów oraz kilkoma płytami DVD z filmem "Homo Father" (dodatkowo złożył na okładkach autografy). Nie mógł niestety zostać dłużej, gdyż następnego dnia odsłaniał tablicę ze swoim nazwiskiem w Filmowym Zaułku Sław w Lubomierzu.

Piotr Matwiejczyk

   O 21:30 plenerowe kino Tomi było wypełnione po ostatnie wystawione pod gołym niebem krzesło. Myślę, że zgromadziło się co najmniej 70 widzów, choć byli i tacy, którzy twierdzili, że była ponad setka. Pierwszy blok konkursowy, a zarazem cały festiwal, zainaugurował najnowszy film w reżyserii Piotra Matwiejczyka "Welcome Homo". Tego wieczoru zaprezentowany został jeszcze jeden film Piotra, "Dresik na emigracji" (a kolejny - "Po drugiej stronie" - w konkursie; 14 głosów) . Cały blok zakończył specjalny pokaz filmu "Kleks" w reżyserii Ala Paczino (nie mylić z Pacino).

Dawid Gryza, Tomir Dąbrowski i Paweł Kaczmarek

   O 13:00 w sobotę w małej kinowej sali zebrało się kilkanaście osób, by stawić czoła 22 pozakonkursowym produkcjom (w większości były to krótkie formy animowane). Blok zakończył się około 14:30, było więc całe sześć godzin relaksu przed rozstrzygającym blokiem konkursowym. Tym razem widzów przybyło jeszcze więcej!

   Ostatecznie w głosowaniu udział wzięło 70 osób. 37 zagłosowało na film "Cipka" w reżyserii Renaty Gąsiorowskiej, 21 na film "Na weki weków" Artura Mościckiego i Agnieszki Żądło (Wydawnictwo Kaligrafia), a na trzeciej pozycji - z 19 głosami - uplasowała się animacja Tomasza Pawlaka zatytułowana "Drumla". Zgodnie z tradycją, publiczność wybiera dwa filmy, ale tym razem (nie po raz pierwszy zresztą) Jury w składzie Piotr Kardas, Paweł Kaczmarek i ja, przychyliło się do trzeciego typu publiczności, a co za tym idzie Tomasz Pawlak zdobył drugiego Złotego Mola (pierwszy za film "Potencjalne problemy dozorcy Mariana"). Nikt jednak nie wyjechał z pustymi rękami. Każdy z przybyłych twórców otrzymał płyty DVD z dziwnym kinem zaserwowanym od wydawnictwa What Else Films!?.

 Artur Mościcki "Na weki weków"

   Na festiwalu gościli także inni reżyserzy. Laureat Złotego Mola za film "M - magia miłości" Tomir Dąbrowski zaprezentował swój najnowszy (jeszcze nieoszlifowany) "Zły los" (10 głosów) oraz dwie inne krótkie formy pokazane w drugim bloku pozakonkursowym. Tomasz Jan Brzysko, którego "G-Roya" mieliśmy przyjemność oglądać w zeszłym roku, przyjechał do nas z filmem "Pójdziecie wszyscy o północy" (7 głosów). Odwiedził nas także - jak się okazało - tegoroczny laureat za przezabawny dokument "Na weki weków", Artur Mościcki. Muszę się Wam przyznać, że zabiegałem o ten tytuł, gdyż miałem okazję obejrzeć go na Festiwalu Filmów Antydepresyjnych Relanium i byłem przekonany, że spodoba się on również widowni mojego festiwalu. Nie myliłem się :) Jeśli byli wśród tłumnie zgromadzonej publiczności jacyś inni twórcy to najwyraźniej woleli pozostać incognito ;)

 Dawid Młudzik i Tomir Dąbrowski

   Festiwalowe atrakcje zamykał pokaz specjalny (zorganizowany tak naprawdę dzień po oficjalnej dacie zakończenia eventu), który także odbył się w Piętro Niżej i znów był to Matwiejczyk ;) Tym razem mogliśmy zobaczyć jego zeszłoroczną produkcję, "Gimbazę"

autorem tegorocznych statuetek jest Artur Karolak

    I na ten rok to tyle. Pogoda dopisała, może nie aż tak dobrze jak w zeszłym roku, ale nie padało. Goście dojechali, być może nie aż tylu ilu się wcześniej zapowiadało, ale był choć jeden z laureatów. Obyło się bez problemów technicznych, choci reklama firmy szyjącej garnitury pojawiła się bez mojej wiedzy i aprobaty. Co jednak najważniejsze nie zawiodła festiwalowa publiczność, której serdecznie dziękuję za tak liczne przybycie. Za rok postaram się o jeszcze więcej atrakcji :) 

P.S.
Na koniec chcę podziękować wszystkim, którzy dorzucili przysłowiową cegiełkę do tego, żeby festiwal w ogóle powstał. Szacun!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz