THE SHADOW MEN (1997)
reż. Timothy Bond
Wyobraźcie sobie państwo jaka byłaby to niepowetowana strata dla współczesnej kinematografii gdyby w 1997 roku kosmici porwali Erica Robertsa! Nie powstałoby ze 350 filmów. Przynajmniej nie z jego udziałem. A Michael Madsen ile mógłby z tego przejąć, żeby jeszcze ogarnąć swoje? 100 tytułów? 150? Cieszmy się więc, że UFO nie dało rady i zobaczmy jaki przebieg miała ta operacja...
Rodzinka państwa Wilsonów podczas pikniku poza miastem jest świadkiem przelatującego UFO, albo przynajmniej tak im się wydaje. Chcąc uniknąć taniej sławy tokszołowych skandalistów, których w Ameryce nie brakuje, postanawiają te rewelacje zostawić dla siebie. Tym bardziej, że sami nie są w stanie powiedzieć co tak naprawdę widzieli. Dopiero identyczny sen, który przyśnił się małżonkom, mobilizuje ich do działania. Niestety ściąga to na ich głowy trójkę (a później jeszcze więcej) podejrzanych, bardzo bladych jegomości, ubranych w czarne garnitury i kapelusza oraz przeciwsłoneczne okulary...
"Faceci w czarnych kapeluszach", bo pod takim tytułem film funkcjonował w Polsce na kasetach wideo, to kolejna produkcja skierowana prosto na półki z VHSami bazująca na popularności serialu "Z archiwum X", choć dystrybutor sugeruje skojarzenia z kinowym hitem "Faceci w czerni". Film Timothy'ego Bonda w równym stopniu czerpie pomysły z autentycznych rzekomych uprowadzeń, co na odnalezionej po latach taśmie z sekcji zwłok kosmity. Robi to oczywiście wyjątkowo zdawkowo, skupiając się bardziej na toczącej się akcji, niż zagłębianiu się w portrety psychologiczne bohaterów.
Oprócz wspomnianego we wstępie Erica Robertsa w filmie występuje także znana z "Miasteczka Twin Peaks" i "Dzikości serca" Sherilyn Fenn, a także inny lynchowski aktor, Dean Stockwell ("Diuna", "Blue Velvet"). Nie są to jednak role godne uwagi i sądzę, że przez aktorów także wolałyby zostać zapomniane. Tak jak całe uprowadzenie początkowo wymazało się z pamięci państwa Wilson...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz