SCORPION (1986)
reż. William Riead
Niezmiernie lubię wyszukiwać filmy mało znane lub dawno zapomniane. Tym razem w sieci wpadł mi "Skorpion". I proszę tutaj nie snuć tekstów, że na bezrybiu i rak ryba, bo rak to rak, a wąsaty karateka w typie Chucka Norrisa to już nie przelewki.
Czerwone Porsche 911 Carrera (później będzie jeździł 911 Turbo) w zapyziałej hiszpańskiej wiosce to widok nie lada. Gdy dodamy do tego kierowcę, który wprawnymi ciosami karate kładzie na łopatki bandę lokalnych rozrabiaków, możemy być pewni, że nie mamy do czynienia z byle kim. A jakże! To nikt inny tylko Skorpion, agent specjalny, któremu przyjdzie walczyć z międzynarodowym terroryzmem. Zaczyna się od przetrzymywanych w samolocie na lotnisku zakładników. By pokonać porywaczy Steve Woods (bo takie są personalia naszego Skorpiona) nonszalancko wchodzi na pokład ubrany jedynie w białe gatki (no dobra, ma jeszcze czarną koszulkę oraz buty i skarpetki, ale i tak białe gatki kradną całe szoł). Taki jest twardy. Oczywiście jedynie formalnością pozostaje tu wzmianka, że po kilku machnięciach rączką i nóżką zakładnicy zostają oswobodzeni. A to dopiero początek! Jeden z terrorystów, Faued, który zgodził się zeznawać przeciwko swoim ludziom, staje się wkrótce głównym celem zabójców. Pilnujący świadka agenci giną na miejscu, a ten, ciężko ranny trafia do szpitala. Skorpion ma niewiele czasu by dopaść zabójców swego przyjaciela (miłośnika gry na flecie) oraz rozpracować przestępczą organizację...
Gdy patrzymy na wąsate oblicze Skorpiona nie możemy pozbyć się wrażenia, że facet musiał mieć tego samego stylistę co Chuck Norris (no a przynajmniej tego samego fryzjera). Oczywiście żarty żartami, ale przyznać trzeba, że debiutujący Tony Tulleners, mistrz karate i były policjant z Los Angeles, bić się potrafi. Sam wspomniany wyżej Chuck Norris miał podobno powiedzieć "Walczyłem z nim trzy razy i nigdy nie wygrałem. Jest wielkim karateką i prawdziwym dżentelmenem" (źródło "Wideolandia. Przewodnik po filmach wideo"). Aż dziw bierze, że po takim namaszczeniu Tulleners nie zagrał już nigdy w żadnym filmie.
Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z dziełem klasy B, trzeba przyznać, że reżyseria Williama Rieada jest bardzo rzetelna. Wszystko wyjaśnia się gdy rzucimy okiem na jego filmografię. Facet przez 10 lat reżyserował dokumenty z cyklu "Making of...", a na warsztacie miał m.in. "First Blood", "Never Cry Wolf", "Lone Wolf McQuade". "Scorpion" jest jego pełnometrażowym fabularnym debiutem. Moim skromnym zdaniem, całkiem udanym.
Wklejasz takie fotosy z tych filmów że uśmiech pojawia się nie wiadomo skąd :) Z tym fletem, albo te git krótkie białe spodenki :) Filmu nie znałem, chociaż tych Scorpionów w tytułach trochę było w latach 80tych.
OdpowiedzUsuńDzięki :) Fotek do filmów najczęściej szukam w necie, ale w przypadku "Skorpiona" był spory problem. Całe szczęście oglądałem go na youtube ;) Porobiłem więc stosowne print Screeny ;)
Usuńchyba to na satelicie wieki temu widziałem :)
OdpowiedzUsuń