LA BETE (1975)
reż. Walerian Borowczyk
Kilka miesięcy temu, w aurze skandalu, do kin trafiła "Nimfomanka" Larsa Von Triera. Film zaiste momentami dosadny, szczególnie w epoce wygładzania wszystkich gatunków (nawet horrorów - patrz "World War Z") do poziomu PG-13, jednak w zestawieniu z tym co serwowano widzom w latach 70. ubiegłego wieku, okazuje się być niewinny niczym siusiak amorka przykryty listkiem figowym.
Piękna Lucy jest jedyną spadkobierczynią pokaźnego majątku, który zostawił jej po śmierci ojciec. W testamencie zawarł jednak dość istotny warunek - córka musi w ciągu sześciu miesięcy wyjść za mąż za syna jego najlepszego przyjaciela, a sakramentu ma udzielić im kardynał Joseph de Balo. Niestety jest pewien problem. Mathurin, przyszły małżonek, poprzez pewną fizyczną anomalię nigdy nie został ochrzczony. Trzeba to czym prędzej nadrobić, gdyż czas płynie nieubłaganie, a do rodzinnej posiadłości Mathurina właśnie przybyła jego narzeczona...
To tyle w kwestii osi fabularnej. Mamy tu również wiele interesujących wątków pobocznych jak np. księdza molestującego ministrantów, siostrę Mathurina, Clarisse, przy każdej okazji spółkującą z czarnoskórym służącym, zafascynowaną końskim przyrodzeniem Lucy, ale nade wszystko w pamięci pozostaje nam sekwencja erotycznego snu z tytułową bestią w roli głównej. Zaiste niestworzone rzeczy jest w stanie przyswoić celuloidowa taśma, a gdy ludzka wyobraźnia - jak w przypadku Waleriana Borowczyka - nie zna granic, to biada nieobytym widzom, którym przyjdzie zmierzyć się z tą filmową materią. Większość internetowych portali oraz książkowych leksykonów ma problem z jednoznacznym sklasyfikowaniem dzieła Borowczyka. Dramat, erotyk, horror, fantasy - to wszystko znajdziemy w "Bestii". Jest także nutka osobliwego humoru, a całość poetycko utkana przez naszego reżysera. Historia wciąga, aktorzy przekonują, a sceny erotyczne (szczególnie ta z bestią) szokują. Czegóż więcej można sobie życzyć od filmu jeśli nie tego, aby został w naszej głowie jeszcze długo po seansie i abyśmy chcieli po raz kolejny się z nim zmierzyć?
"Bestia" jest luźną adaptacją nowelki "Lokis" Prospera Mérimée. O przeniesieniu jej na ekran Walerian Borowczyk po raz pierwszy pomyślał w 1972 roku. Następnie zrewidował swoją ideę i film miał stanowić jeden z segmentów "Opowieści niemoralnych" (wówczas planowanym na 6 opowieści). Ostatecznie "Opowieści niemoralne" zostały zredukowane do czterech epizodów, a "Lokis" stał się pełnometrażową "Bestią".
Walerian Borowczyk nakręcił ponad 60 filmów (większość stanowią krótkometrażowe animacje), ale w Polsce przez długie lata był (i w zasadzie nadal jest) znany jedynie z trzech fabuł: "Opowieści niemoralnych", "Dziejów grzechu" i "Bestii". Nic dziwnego, że władze i krytycy komunistycznej Polski przypięli mu łatkę erotomana i zboczeńca. Tak było po prostu dla ówczesnego aparatu rządzącego wygodniej, no bo kto to słyszał, żeby Polak wyjechał za granicę i tam zrobił karierę i zyskał uznanie. Reżyser miał do nich (i im podobnych) o to uzasadnione pretensje czego wyrazem była książka pod celowo prowokacyjnym tytułem "Co myślę patrząc na rozebraną Polkę" (wydana w naszym pięknym kraju w 2007 roku nakładem Oficyny Wydawniczej RYTM). Nie da się ukryć, że owa publikacja jest niczym innym jak rozprawieniem się rodakami, którzy go zdradzili poprzez zatajanie informacji o zdobytych przez niego nagrodach, nie dopuszczanie filmów do oficjalnej dystrybucji, spłycanie artystycznych dokonań jedynie do wątków erotycznych zawartych w kilku filmach, itp. itd. Borowczyk-autor pisze ze swadą i pazurem, piętnując objawy braku należnego mu uznania. Wylewa żółć na Andrzeja Wajdę, Krzysztofa Zanussiego, Tadeusza Lubelskiego (autora "Encyklopedii Kina"), i wielu, wielu innych. Nie będę polemizował z wizją artysty i obrażonym tonem z jakim zdecydował się napisać tę poniekąd autobiografię, zastanawiam się jedynie jak odnalazłby się w obecnej rzeczywistości, społeczeństwa lajków i hejtów, samozwańczych krytyków filmowych (no cóż, ja też jestem jednym z nich) i mielizną artystyczną współczesnej kinematografii? Zapewne zostałby hejterem... Całe szczęście, że zostawił po sobie spuściznę, z której czerpią i czerpać będą całe pokolenia miłośników X Muzy.
CO MYŚLĘ PATRZĄC NA ROZEBRANĄ POLKĘ
Walerian Borowczyk
Oficyna Wydawnicza RYTM 2007
a propos pań i koni był inny hit niegrzecznego vhsu ;-) z tym połączeniem ;-) na literę C ;-)
OdpowiedzUsuń