środa, 18 lutego 2015

Leeches (2003)


LEECHES! (2003)

reż. David DeCoteau


   Sport to zdrowie, mówili.
 Weź pływaj, mówili.
 Weź sterydy, mówili, będziesz lepiej pływał.


   No to brał nasz bohater. Może ptaszek mu się od tego nie skurczył, ale powracające nocne koszmary dały sporo do myślenia. Na dodatek ukochana dziewczyna także namawiała go, by odstawił wspomagacze. Niestety zbliżające się zawody i presja kolegów z drużyny pływackiej odwlekły na jakiś czas tą decyzję. Teraz najważniejsza była wygrana, zdrowie poczeka na swoją kolej. I wszystko być może skończyłoby się happy endem, gdyby nie niewinna kąpiel w pobliskim jeziorze, podczas której do nafaszerowanych anabolikami pływaków przyczepiają się pijawki. Oślizłe paskudztwo obżera się ich krwią po czym same nabiera masy i apetytu....

   Jak straszne mogą być pijawki? Te zwyczajnych rozmiarów - niespecjalnie. Ani to duże, ani szybkie, ani skoczne. No ale kto kręci filmy o normalnych pijawkach? Te tutaj nie są może tak gigantyczne jak te tytułowe z obrazu Bernarda L. Kowalskiego z 1959 roku. Pijawki z filmu Davida DeCoteau są wielkości gumowej rękawiczki założonej na rękę - de facto nie są one niczym innym jak właśnie ręką ubraną w odpowiedni kostium. Pełzają ślamazarnie po swojej ofierze, by już za chwilę zaatakować jak stado głodnych piranii. Na wypadek gdyby widzowi mało było sprzecznych emocji reżyser dołożył ścieżkę dźwiękową z electro-metalem na czele. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że ten film powinien nosić tytuł "Sterydy", a nie "Pijawki". To właśnie sterydy są tu tematem numer jeden, to sterydy są sprawcą wszystkich dramatycznych zwrotów akcji, są narkotykiem pożądanym i przeklętym. Role pijawek można by zredukować nawet do efektu ubocznego tegoż narkotyku, takiej trochę złej jazdy. Kolejna rzecz, która boli mnie niezmiernie, to brak równowagi pomiędzy męską golizną a kobiecą. Ta męska jest obecna niemal non stop, a kobieca pojawia się jeszcze rzadziej niż pijawki. Bez dwóch zdań reżyserowi bliższe są nagie torsy niż gołe cycki (ja od razu przepraszam za te gołe cycki, które pojawiają się w moich recenzjach bardzo często, ale są one niejako symbolem pewnej rozwiązłości w filmie, niczym wulgarnym oraz zdecydowanie przyjemnym dla oka). No i właśnie, co my tu mamy? Gejowski soft erotyk bez scen homoseksualnych? Horror bez grozy? Dobrze, że chociaż kilka tytułowych pijawek występuje, w przeciwnym razie widz nie pokapowałby się dlaczego to co ogląda nie nosi jednak tytułu "Sterydy"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz