sobota, 9 listopada 2013

Malibu Express (1985)

MALIBU EXPRES (1985)

reż. Andy Sidaris


   Piękne kobiety, muskularni mężczyźni, szybkie samochody, ekskluzywne wnętrza, wytworne stroje, wille, jachty, baseny, przepych, blichtr, no i oczywiście intrygi na każdym kroku.Po tej krótkiej wyliczance w ciemno obstawiałbym, że dotyczy ona albo jednego z najpopularniejszych tasiemcowych seriali lat 80., albo któregoś z przedstawicieli tzw. golden age of porn. Film Andy'ego Sidarisa jest wypadkową tych trafień. To taki seans, który powinien być wyemitowany w telewizji pomiędzy "Dynastią"/"Dallas", a pornosem z Ronem Jeremy, Harrym Reemsem i Niną Hartley...

   Cody Abilane to prywatny detektyw, blond-włosy odpowiednik Toma Sellecka z serialu "Magnum", z tą różnicą, że zamiast Ferrari 308 GTS, Cody jeździ czerwonym DeLoreanem (tak! takim samym jak wehikuł czasu doktora Emmetta Browna w "Powrocie do przyszłości"). Zostaje wynajęty przez tajemniczą hrabinę Lucindę do zbadania bogatej rodziny Chamberlain. No i zaczyna się jazda bez trzymanki: morderstwa, szantaże, damsko-męskie przebieranki, szpiegostwo i mnóstwo toplessów (zarówno damskich jak i męskich ;)).

   Andy Sidaris, mający na koncie kilka epizodów telewizyjnych seriali, próbował zawojować świat w 1979 roku pełnym akcji filmem "Seven" (nie mylić z obrazem Davida Finchera z 1995 roku). Jakkolwiek udane nie byłoby to dzieło, dopiero "Malibu Express" okazało się strzałem w 10 i zapoczątkowało cykl 12 filmów znany jako "L.E.T.H.A.L." czyli "Legion to Ensure Total Harmony And Law" (w wolnym tłumaczeniu "Legion zapewniający prawo i porządek")! A recepta na sukces była prosta: laski (najlepiej nagie lub w bikini), giwery i akcja. Fani twórczości Andy Sidarisa prześcigają się w zgrabnych sloganach podsumowujących dorobek idola. Moje ulubione to "Low-budget James Bond with Playmates" oraz "Russ Meyer movies on Prozac".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz