wtorek, 26 lipca 2016

X Festiwal Filmowy w Karpnikach - relacja własna


   Ostatni weekend spędziłem w Karpnikach, malowniczo położonych w Zachodnich Sudetach. Powód ku temu miałem nie lada - zostałem zaproszony na - a może raczej powinienem napisać wtajemniczony w - dziesiątą edycję (Tajnego) Festiwalu Filmowego w Karpnikach.

   Idea narodziła się w głowach kilku przyjaciół ze studiów, którzy wpadli na doskonały pomysł jak połączyć ich filmową pasję z regularnymi spotkaniami w formie biwaku. Impreza odbywa się już od dekady, zwykle w lipcu. Przez dwa festiwalowe dni widzowie tegorocznej edycji mieli przyjemność obejrzeć cztery pełnometrażowe klasyki światowego kina, blok filmów amatorskich zrealizowanych przez, bądź przy udziale organizatorów festiwalu, a także uczestniczyć w projekcji niemego filmu z muzyką na żywo. Do snu utulił najwytrwalszych widzów "Pecador", który poleciał na zakończenie części artystycznej eventu ;) Ale po kolei.


   Na film otwarcia została wybrana klasyczna baśń "Piękna i Bestia" z 1946 roku w reżyserii Jeana Cocteau z Jeanem Marais i Josette Day w rolach głównych. Największe wrażenie zrobiła na mnie scenografia, złożona często z ludzi magicznie wkomponowanych w wystrój wnętrz (konia z rzędem temu, kto przypomni mi w jakim teledysku były świeczniki trzymane przez ludzkie ręce wystające ze ścian). Niejako na przekór baśniowemu pierwowzorowi reżyser przemycił tu elementy charakterystyczne dla sadomasochistycznego układu władca/niewolnik. Każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie ;)

Sobotni maraton filmowy rozpoczął Robert Bresson, który wyzuł swych aktorów amatorów z resztek emocji, by spełnili jego ideał aktorstwa (czyli jego totalny brak). "Prawdopodobnie diabeł" (1977) przedstawia kilka dni z życia młodego Francuza, który zaniepokojony jest kondycją współczesnego człowieka i jego relacją z naturą, a wreszcie z bezsilnością i jałowym działaniem organizacji ekologicznych. Analogii do historii Jezusa nie brakuje. Warto również dodać, że przekaz filmu Bressona jest w dalszym ciągu aktualny, a to oznacza, że w ciągu minionych 40 lat niewiele się zmieniło.
 
   Drugim filmem tego dnia był obraz Witalija Kaniewskiego "Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań" z 1989 roku. Autobiograficzna historia rozgrywająca się w górniczym miasteczku gdzieś na Syberii w 1947 roku. Zimno, brudno, wszędzie czai się zło i leje wóda - niezbyt ciekawe perspektywy stoją przed nastoletnimi Walerym i Galą. Film nagrodzony Złotą Kamerą w Cannes. 

    Po bloku filmów amatorskich, które stały na wysokim poziomie zarówno artystycznym jak i rozrywkowym, przyszedł czas na ostatni film konkursowy (tak, konkursowy, bo nie zdradziłem jeszcze, że widzowie, którzy obejrzeli wszystkie filmy pełnometrażowe zaproponowane przez festiwalowe gremium, oddają głos na swój ulubiony). Austriacki horror "Widzę, widzę", który na zeszłorocznych Nowych Horyzontach otrzymał Nagrodę Publiczności. Matka więziona przez synów bliźniaków otrzymuje od swych pociech srogą karę za rodzicielskie błędy i egoizm. Oczywiste skojarzenia z "Funny Games" Hanekego wcale nie stawiają filmu Severin Fiala i Veroniki Franz w pozycji taniej kserokopii. Lektura obowiązkowa dla wszystkich przyszłych matek - ku przestrodze ;)

  Tuż po północy (terminy pokazów uległy drobnym zmianom) wytrwali widzowie mogli uczestniczyć w osobliwym połączeniu eksperymentalnego filmu "Lot In Sodom" z 1933 roku, opartego na wątkach biblijnych, z muzyką na żywo graną na gitarze elektrycznej przez dyrektora festiwalu, Tomasza Kowala, oraz Jakuba Gryzowskiego na instrumentach innych (w tym gitarze akustycznej oraz wygiętym kawałku blachy). Czujący się na siłach oczywiście mogli dołączyć ;)

    Na zupełne zakończenie, żeby nie powiedzieć na dobicie, poleciał "Pecador", który zapoczątkował - kto wie, być może nową świecką tradycję - Midnight Movies, czyli osobliwych, ale cieszących się rangą kultu filmów z pogranicza gatunków.

Tegorocznym faworytem okazał się radziecki dramat "Zastygnij, umrzyj, zmartwychwstań" (film zaproponowany przez Tomasza Kowala; na zdj.). X Festiwal Filmowy w Karpnikach okazał się dla mnie imprezą niezwykle udaną. Nie dość, że obejrzałem filmy, których dotąd nie znałem, spędziłem cztery dni w pięknych polskich górach to na dodatek poznałem dużo ciekawych osób, z którymi mam zamiar utrzymywać kontakt, by za rok wybrać się na XI edycję imprezy ;)

post scriptum

Elementem, który wyróżnia imprezę w Karpnikach od innych festiwali czy przeglądów filmowych, jest sala kinowa, zaimprowizowana w starej lakierni. Na w pół surowy stan budynku, wilgoć oraz chłód nie są w stanie odstraszyć głodnych wrażeń widzów. Ambitny repertuar rekompensuje wszelkie niedogodności, które znikają wraz z zapadnięciem w pomieszczeniu kinowego mroku.

2 komentarze:

  1. Czy chodzi o ten teledysk? https://www.youtube.com/watch?v=bDygS0a6Tgo ;) Wspaniałe nawiązania do Cocteau!
    Pozdrawiam, Ola ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie o ten. Ale ten też jest bardzo fajny i - choć piosenkę znam dobrze - teledysku dotąd nie widziałem. Wielkie dzięki :)

      Usuń