niedziela, 23 sierpnia 2015

Alien Private Eye (1987)

ALIEN PRIVATE EYE (1987)

reż. Viktor


   Kilka miesięcy temu miała miejsce Premiera filmu "Kung Fury", który stanowił hołd dla dziwnego kina z lat 80. XX wieku. Niektórzy z Was zapewne odebrali go jako absurd w czystej postaci do maksimum przerysowujący filmowe klasyki z tamtego okresu. "Alien Private Eye" dowodzi, że owo przerysowanie obrazu Davida Sandberga nie jest znów tak duże jak mogłoby się wydawać.

   Wyglądający jak portorykański alfons prywatny detektyw Lemro ratuje z rąk oprychów piękną dziewczynę. Kim byli i czego chcieli nie udaje się ustalić, ale mniejsza z tym skoro dziewczyna daje się zaprosić na tańce. Niestety w dyskotece sytuacja się powtarza, tyle tylko, że ze zdwojoną siłą. Dla Lemro jednak pozostawienie za sobą tuzina trupów to bułka z masłem. No ale tak dobrze rozpoczętą randkę należałoby równie dobrze zakończyć - para wraca więc do domu detektywa, by skonsumować nowo zawartą znajomość. I tutaj pojawia się kolejny problem - Lemro okazuje się być przybyszem z kosmosu spędzającym na Ziemi wakacje. Cóż to jednak za urlop skoro następnego dnia o pomoc w odnalezieniu tajemniczego dysku rozdzielonego na dwie części prosi go dwójka rywalizujących ze sobą kosmitów...

   Wiele można zarzucić filmowi "Alien Private Eye", ale z cała pewnością nie to, że nie został on zrealizowany zgodnie z wizją jego twórcy, bowiem osobnik kryjący się pod pseudonimem Viktor (Vik Rubenfeld, który wymyślił jeszcze historię, na której oparto serial "Zdarzyło się jutro") odpowiada tutaj za scenariusz, produkcję, reżyserię i montaż. Taki to z niego Orson Wells ejtisowego dziwoląga. Zarzucić niczego nie można także ścieżce dźwiękowej autorstwa Franka Webera (także one hit wonder). Nie są to może żadne dźwiękowe wyżyny, ale świetnie nadaje tempa akcji i podkreśla to co podkreślone być powinno. Obronną ręką z całości wychodzi także odtwórca głównej roli, Nicholas Hill. I znów wspomnieć należy, że nie o wybitny talent aktorski to chodzi, ale o fotogeniczność i sprawność fizyczną. Zaskarbił tym sobie sympatię widzów, co zaowocowało jeszcze 24 filmowymi rolami (m.in. "Krwawy sport 2").

   Reasumując, "Detektyw Obcy" (wybaczcie mi takie tłumaczenie) powinien zadowolić każdego miłośnika dziwnego kina. Jest wesoło, rytmicznie, sporo akcji, są gołe cycki. Idealny typ na seans w gronie przyjaciół.

1 komentarz:

  1. Te fragmenty są tak urocze, że aż puściłem je sobie dwa razy :D

    OdpowiedzUsuń