sobota, 16 kwietnia 2016

Piąta fala - The 5th Wave (2016)

THE 5TH WAVE (2016)

reż. J Blakeson


   W dniu wczorajszym na ekranach polskich kin zadebiutowała pierwsza część trylogii, będąca adaptacją powieści Ricka Yanceya, o której amerykańscy krytycy pisali, że zrobi dla kosmitów to samo co kilka lat wcześniej saga "Zmierzch" dla wampirów.

  Wiem, że czytelnicy mojego bloga robią teraz wielkie oczy, bowiem tak mainstreamowych współczesnych produkcji, na dodatek adresowanych do widza PG-13, nie zwykłem tutaj opisywać. Niemniej jednak skusiłem się żeby to zrobić. Głównym powodem byli kosmici. Od dwóch tygodni przerabiam temat amerykańskich filmów science fiction z lat 50. - wiadomo: inwazja z kosmosu, obcy są wśród nas itp. Po zobaczeniu trailera "Piątej fali" doszedłem do wniosku, że ten film ma w sobie bardzo dużo z klimatu złotej ery fantastyki naukowej.


   Nad Ziemię nadlatują wielkie statki kosmiczne i wprowadzają w życie plan podboju tego łez padołu. Tym razem plan zakłada jedynie 5 punktów. Ale wiadomo, od czasu "Planu 9 z kosmosu" minęło już trochę czasu, więc kosmici się wyrobili, usprawnili wcześniejsze pozycje i teraz mieszczą się jedynie w 5. Numer jeden to: ciemność. Kosmici odłączają ludzi od prądu i wszelkiej elektryczności! Matko Bosko! Toż to panika totalna. Mniejsza o te samoloty, które spadają z nieba, ale wysiadają komórki, laptopy, nie ma internetu, a więc nie ma facebooka, instagrama, twittera. Jak żyć? Ale byli tacy, którzy dali radę przeżyć. No to ich kosmici drugim punktem: destrukcja. Tym razem fala dosłowna - tsunami. Tak wielkie jak się tylko dało, z każdej strony każdy zakątek Ziemi. I połowa populacji wykończona. Ale to dopiero półmetek, bo nie każdy dał się zalać. Niektórym potrzebne są mocniejsze trunki niż woda. Punkt trzeci: infekcja. Patrzcie jak to się kosmictwo wycwaniło. Kiedyś to oni przybywali na naszą planetę i zarażali się katarem lub ospą wietrzną i padali jak muchy. Teraz postanowili nas wykończyć w taki właśnie sposób. Trzeba przyznać, że ten punkt zakończył się niemal 100 procentowym sukcesem. Niestety przetrwało jeszcze półtora procenta ludzkiej populacji. Numer cztery: inwazja. Kosmici przejmują ciała ludzi. Są wśród nas, a rozpoznać ich można tylko dzięki specjalnym okularom. Młodzi adepci nowo powstałych oddziałów wojskowych, których celem jest zabijanie kosmitów, mają aplikowany w kark specjalny... A tutaj się powstrzymam, bo zdradzę za dużo, ale jak sami widzicie, w filmie J Blakesona roi się od nawiązań do klasyki. Oczywiście to zapewne zasługa samej powieści, ale tej akurat nie czytałem, więc skupiam się na walorach filmu.


   Króluje ostatnio moda na surwiwalowe filmy młodzieżowe. W prawie każdym ludzie są podzieleni na grupy i muszą ze sobą walczyć. Wystarczy spojrzeć chociażby na serię "Igrzyska śmierci" (przykładów można zapewne podać więcej, ale nie widzę sensu). Filmy - zwłaszcza te z gatunku horroru i science fiction - zwykły być zwierciadłem nastrojów społecznych. Także teraz, gdy psychoza wojny podsycana jest przez wszystkie media. A z kim przyjdzie walczyć Amerykanom, tego na razie nie wiemy. Czy z Rosją, czy z Koreą, czy z islamskimi terrorystami, a może po prostu z uchodźcami? Z kimś będziemy, więc przygotujmy się! Podobnie było 60 lat temu i wzorem tamtych produkcji, także tutaj pojawia się znamienny dialog, który ma (młodym) widzem wstrząsnąć i dać mu do myślenia:

- Zabijesz mnie, prawda?
- Tak.
- Ale dlaczego? Jaki jest sens tego wszystkiego? Co zrobiliśmy, by zasłużyć na...
- Nic, poza tym, że zajmujecie przestrzeń, której potrzebujemy.
  Nie różnimy się tak bardzo, Ben. Twoja rasa zrobiłaby dokładnie to samo.
- Nie! Nasza rasa nie likwiduje całych gatunków.
- Oczywiście, że tak. Robicie to od wieków.


   Było coś dla miłośników kosmitów, było coś dla chłopców (survival), to teraz coś dla dziewczynek. Będzie romans, moje panie, i obietnica na coś jeszcze w kolejnych częściach, a te niewątpliwie powstaną, choć jedynka w Stanach furory w kinach nie zrobiła (nie zwróciły się nawet koszty produkcji, które wyniosły 38 mln $; bilans na całym świecie przyniósł ponad 100 milionów dolarów wpływów).



   Reasumując, nie twierdzę, że "Piąta fala" jest filmem wybitnym. Przy dużej dozie dobrej woli można o nim powiedzieć, że jest przyzwoitym, ale na tle innych tego typu produkcji to i tak sporo. Bardzo chciałbym - nawiązując do cytatu ze wstępu - aby młodzi ludzie, którym "Piąta fala" się spodoba, zainteresowali się książkami i filmami z lat 50. minionego wieku, na których to w bardzo dużym stopniu bazuje.



P.S.
   Zapomniałem wspomnieć o obsadzie. W roli głównej Chloë Grace Moretz, której jestem absolutnym fanem od czasu "Pozwól mi wejść" (i bardzo proszę tutaj bez pedofilskich podtekstów). Rewelacyjnie obsadzono (po warunkach, hehe) Lieva Schreibera i Marię Bello. No i tyle ;)

2 komentarze:

  1. Ten młodzieżowy survival coraz bardziej mnie irytuje. Dla młodszych widzów pewnie spoko, bo mogą się identyfikować z bohaterami, ale mnie irytuje wplatanie wątków problemów nastolatków, które nic mnie nie obchodzą :/ Zresztą nie kupuje pomysłu, w którym dzieciaki ratują świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. fala jest modna w 90s mieliśmy serial pod podobnym tytułem nie pmaiętam pierwsza fala czy trzecia fala bohater z pomocą proroctw nostradamusa chciał obcych powstrzymać xD

    OdpowiedzUsuń