PUMPKINHEAD (1988)
reż. Stan Winston
Chociaż "Demon zemsty" brzmi zdecydowanie bardziej adekwatnie (i doniośle), to i tak wszyscy znają go jako "Dyniogłowego". Nie zmienia to faktu, że jest zajebisty i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych potworów w horrorze lat 80.
Ed Harley wychowuje samotnie swego 10 letniego synka Billy’ego (tak
naprawdę to zgadłem wiek tego dzieciaka) z dala od cywilizacji.
Oczywiście taką sielankę zepsuć mogą jedynie miastowi! Gdy kilku z nich
urządza sobie harce na motocyklach w pobliżu przydrożnego sklepu, który
prowadzi Ed, coś złego wisi w powietrzu. Wprawdzie nieszczęśliwy
wypadek, w wyniku którego śmierć ponosi mały Billy, był dziełem
przypadku, ale już postawy jego sprawców pozostawiają wiele do życzenia.
Ed postanawia odnaleźć starą wiedźmę, mając nadzieję, iż będzie ona w
stanie pomóc jego synkowi. Niestety, kobieta nie może przywrócić mu
życia, ale może wezwać z zaświatów tego, który go pomści.
Debiut i zarazem jeden z dwóch pełnometrażowych filmów w reżyserskim
dorobku specjalisty od efektów specjalnych Stana Winstona. Jego drugi
film „Up World” (1990) nie przypadł do gustu ani publiczności, ani
krytykom, więc Stan skupił się na tym co wychodzi mu najlepiej.
Główną rolę, zrozpaczonego ojca szukającego zemsty, zagrał Lance
Henriksen, którego w zasadzie nie wypada nie znać, więc i przedstawianie
go byłoby nietaktowne. Aktor ma na koncie blisko 200 ról, w tym w
takich klasykach jak: „Terminator” (1984), „Obcy – decydujące starcie”
(1986) i serial „Millennium” (1996-1999).
Film Winstona po kilkukrotnej zmianie daty premiery trafił
ostatecznie do niewielkiej liczby kin i przyniósł dochód zaledwie 4,3
mln dolarów (przy budżecie 3 mln $). Zrealizowany 6 lat później sequel
trafił prosto na kasety wideo. Kolejne dwie części („Pumpkinhead: Ashes
to Ashes” 2006 i „Pumpkinhead: Blood Feud” 2007) zostały nakręcone na
zamówienie kanału telewizyjnego SCI FI.
Efekty specjalne robią wrażenie nawet dzisiaj, a klimatu i scen grozy
pozazdrościć może „Dyniogłowemu” niejedna współczesna superprodukcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz