INTERCEPTORS (1999)
reż. Phillip J. Roth
Popatrzcie na polską okładkę kasety wideo z filmem "Interceptors", twórczo przetłumaczonym w naszym kraju jako "Siły szybkiego reagowania". Co widzicie? Ja widzę film sensacyjny z niezmordowanym Olivierem Grunerem (m.in. "Miasto Aniołów", "Nemesis", "Skorumpowani"). Tytuł sugeruje fabułę o jakimś oddziale antyterrorystycznym. I tyle. Pasuje? - wypożyczaj (tutaj oczywiście sugeruję sentymentalną podróż kilkanaście lat wstecz, ale wiadomo o co chodzi). No i taki potencjalny amator sensacyjnej nawalanki wraca do domu z najświeższą produkcją swego ulubionego gatunku, wkłada kasetę do magnetowidu, a tam...
W 1993 roku w Kanadzie dochodzi do wielkiej eksplozji. Oficjalnie do wiadomości podany zostaje wybuch gazu, ale my - widzowie - wiemy, że winę za to ponosi coś innego. Niezidentyfikowany obiekt latający, który pojawił się na niebie, zostaje zestrzelony przez amerykańskie myśliwce. Mijają lata i podobne zdarzenie ma miejsce gdzieś w Meksyku. Elitarny oddział żołnierzy zostaje wysłany by sprawdzić co stało się z miastem, z którym nagle stracono wszelki kontakt. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że siłom szybkiego reagowania przyjdzie zmierzyć się z przybyszami z odległej galaktyki...
No proszę, kto by pomyślał? Co prawda opis z tyłu okładki rzuca nieco światła na naszą produkcję, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego kosmita jedynie nieśmiało zerka z tła? Najwyraźniej dystrybutor, który niewątpliwie znał zapotrzebowanie rynku, wolał sprzedać "Interceptors" jako sensację niż science-fiction. Inna sprawa, że ów opis też - delikatnie mówiąc - rozmija się z faktycznym stanem rzeczy. Konfrontację jednak zostawię zdeterminowanym widzom ;)
OK, czym więc są "Siły szybkiego reagowania"? Ujmując to najkrócej jak potrafię określiłbym ten film jako "Z archiwum X" odarte z jakiejkolwiek subtelności. Jest kosmita to należy mu skopać mordę i potraktować karabinem. Bez zbędnych ceregieli. Nasz oddział też nie ma wiele wspólnego z Mulderem i Scully, chociaż zajmują się w pewnym sensie podobnymi sprawami. Różnica polega na tym, że tam gdzie David Duchovny i Gillian Anderson stają się bezsilni, wkracza Olivier Gruner z ekipą i rozpierdalają wszystko w drobny mak.
A skoro już jesteśmy przy ekipie warto wspomnieć, że w produkcji, obok wspomnianego Grunera, wystąpili także: Brad Dourif (m.in. "Lot nad kukułczym gniazdem", "Diuna", "Blue Velvet", "Z archiwum X" epizod "Beyond The Sea"), Ernie Hudson (m.in. "Pogromcy duchów 1 & 2", "Kolonia karna", "Kongo"), William Zabka (m.in. "Karate Kid 1 & 2", "Współczesny gladiator 1 & 2", "Pyton 2"), Glenn Plummer (m.in. "Speed 1 & 2", "Dziwne dni", "Showgirls"). Swoją urodą ekran ozdabia Angel Boris, znana swego czasu z serialu "Beverly Hills 90210" oraz z niezwykle apetycznej sesji zdjęciowej do Playboya (była też w polskim wydaniu).
Wierzcie mi lub nie, ale "Interceptors", znany także jako "Interceptor Force", bił swego czasu rekordy oglądalności połączone z pozytywną oceną na Sci Fi Channel. Nic dziwnego, że telewizja zamówiła ciąg dalszy. I tak oto, w 2002 roku, Olivier Gruner powrócił pod okiem Phillipa Rotha (m.in. "Projekt A.P.E.X.", "Boa") w "IF2: Interceptor Force 2". Obie części ukazały się w Polsce na DVD pod tytułem "Drapieżca" z bardziej adekwatną do treści szatą graficzną ;)
całkiem fajny film choć poziom dziwności wcale nie tak wysoki jak się nad tym zastanowić ;) to już lexx miał tego dużo więcej :)
OdpowiedzUsuńNiby nie jest, to prawda, ale jeśli wziąć też pod uwagę sposób wykonania całości i zachowania niektórych (większości) bohaterów, to do tematu przewodniego bloga pasuje ;)
Usuń