sobota, 23 listopada 2013

Maya (1989)

MAYA (1989)

reż. Marcello Avallone


   Powszechnie wiadomo, że Chińczycy są w stanie podrobić każdy produkt (nawet ciupagę). Podobnie rzecz ma się z Włochami na niwie filmowej. Meksykańska klątwa Majów? - bardzo proszę.

   Salomon Slivak, archeolog badający tajemnicę świątyni Majów, zostaje bestialsko zabity u podnóża tejże. Wezwana do identyfikacji zwłok jego córka, Lisa, dowiaduje się o szokujących okolicznościach tego zdarzenia. Staremu panu Slivakowi ktoś wykroił z piersi serce. A przecież był to taki spokojny człowiek, który nikomu nie wchodził w drogę. Lisa postanawia rozwikłać zagadkę śmierci ojca. Ma jej w tym pomóc niejaki Peter, podający się za przyjaciela archeologa. Peter to typowy niebieski ptak. Pusta lodówka, za to łóżko pełne apetycznych piękności, niestała praca, zamiłowanie do hazardu i pełno długów naokoło. Niewątpliwie deklaracja chęci pomocy zagubionej w obcym kraju dziewczynie jest podyktowana nie tylko dobrodusznością naszego bohatera... A tymczasem zbliża się Festiwal Śmierci, podczas którego mieszkańcy osady świętują ponowne odejście w zaświaty demonicznego króla Majów, Ze Bul Baia.

   No dobrze, przyznaję, że może troszkę na wyrost napisałem we wstępie o tej podróbce. Film Marcello Avallone nie tyle podrabia produkcję meksykańską, co garściami korzysta z dobrodziejstw poruszanego tematu. Świątynie i rzeźby Majów, klątwy, obrzędy, walki kogutów (oraz niezwykle efektowna walka na fuckersy), egzotyczne kobiety i okoliczności przyrody. To wszystko tworzy klimat, a zatem lwią część filmu, bo fabuła to nic więcej jak tylko dobrze sprawdzone we wszystkich konfiguracjach kopiuj-wklej. Ale Maecello idzie krok dalej, bo wie jakie są oczekiwania widzów. Dostajemy zatem sporo scen seksu i bardzo dobre sceny gore. I w ten oto sposób wszyscy są zadowoleni ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz