poniedziałek, 8 listopada 2021

DEAD MAN'S HAND (2007)

 

DEAD MAN'S HAND

a.k.a. THE HAUNTED CASINO

(2007)

reż. Charles Band

   Gdy w 1994 roku Quentin Tarantino zaangażował Johna Travoltę do roli Vincenta Vegi w "Pulp Fiction", sprawił, że aktor po latach grania w kiepskich filmach wrócił do pierwszej ligi. Za sprawą "Jackie Brown" z odmętów zapomnienia wyłowił Pam Grier i Roberta Forstera. W tej produkcji pojawił się też epizodycznie Sid Haig, ale ten musiał poczekać jeszcze kilka lat na Roba Zombiego, by jego kariera wróciła na dawne tory, gdy grywał po siedem ról rocznie. Oczywiście o takiej intensywności nie mogło być teraz mowy, w końcu aktor był już po 60tce, ale po jałowych latach 90. nareszcie pojawiły się filmowe propozycje. Jedna z nich przyszła ze studia Full Moon.

 
   Dwudziestoparoletni młodzieniec, Matthew Dragna, otrzymuje w spadku po zmarłym wuju kasyno w Las Vegas. Choć wujaszek był w rodzinie czarną owcą, ostatnie lata spędził w więzieniu, a rodzice chłopaka niechętnie o nim mówili, to sama myśl o zostaniu właścicielem kasyna działa na niego elektryzująco. Skrzykuje więc bliskich znajomych, by pomogli mu odkurzyć automaty do gry, stoły do ruletki i blackjacka, i odmienili swoje życie jako pracownicy niebywale rentownej instytucji. Po przybyciu na miejsce ekipa odkrywa tajemnicę tak skrzętnie skrywaną przez rodziców Matthew. Okazuje się, że przed 40 laty w kasynie doszło do scysji pomiędzy wujem a miejscowym gangsterem Royem "The Word" Donahue (Sid Haig) i jego zbirem Gilem Watchetta (Michael Berryman). Na domiar złego duchy gangsterów wcale nie opuściły kasyna, a teraz domagają się wyrównania rachunków.

 
    Charlesowi Bandowi, producentowi i reżyserowi "Dead Man's Hand", marzyło się nakręcenie filmu w klimacie "Lśnienia" Stanleya Kubricka, tyle że z półmilionowym budżetem. Kilka scen faktycznie przywodzi skojarzenia z wybitną ekranizacją powieści Stephena Kinga. Widmowi krupierzy są niczym widmowy barman z "Lśnienia". Reszta już niekoniecznie, ale namiastka klimatu jest. Do produkcji udało się pozyskać (zapewne na jeden dzień zdjęciowy) dwie aktorskie legendy - Sida Haiga (m.in. "Coffy", "Foxy Brown", "Galaxy of Terror") i Michaela Berrymana ("Wzgórza mają oczy" 1 i 2, "Barbarzyńcy"). W rolę dziewczyny głównego bohatera wcieliła się Robin Sydney, znana z dwóch sztandarowych serii Full Moon z XXI wieku, czyli "The Gingerdead Man" i "Evil Bong". Scenariusz napisał Domonic Muir, który oprócz skryptów do całej masy filmów Charlesa Banda (pisanych pod pseudonimem August White, m.in. "Decadent Evil", "Doll Graveyard", "The Gingerdead Man", "Petrified", "Skull Heads"), ma także na koncie koncept filmu "Critters" z 1986 roku. Na plus zaliczyć należy także efekty specjalne (kilka komputerowych i lalkowych). 

   "Dead Man's Hand", przemianowany w 2011 roku na "The Haunted Casino", nie jest produkcją najwyższych lotów. Daleko jej do poziomu filmów, które studio prezentowało na początku lat 90. Tym niemniej miłośnicy obrazów spod znaku księżyca w pełni powinni znaleźć tu kilka scen, które sprawią im frajdę ;)

   Na koniec jako ciekawostkę dodam, że pierwotny tytuł - "Dead Man's Hand" - nawiązuje do czterech kart, które trzymał w ręku Dziki Bill Hickok, gdy został zastrzelony  podczas gry w pokera. Były to dwa asy i dwie ósemki (pik i trefl).


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz