THE VAULT (2000)
reż. James Black
Zastanawiam się co powodowało Charlesem Bandem, że na przełomie XX i XXI wieku zdecydował się wyprodukować szereg afro-amerykańskich horrorów. Ciężko mówić o jakiejś specjalnej popularności horror noire (takie pojęcie chyba nawet wówczas nie funkcjonowało, chociaż kilka tytułów w kontekście owego czasu można wymienić, m.in. "Candyman", "Tales From The Hood", "Vampire In Brooklyn"). Bardziej wskazałbym na popularność tzw. hood films, czyli obrazów rozgrywających się w dzielnicach zamieszkałych głównie przez Afro-Amerykanów. Tak czy inaczej pod szyldem Full Moon powstały wówczas "Ragdoll", "The Horrible Doctor Bones" i seria "Killjoy", a także "The Vault".
Mimo ciekawego zarysu scenariusza, autorstwa Carla Washingtona (napisał wcześniej "Killjoy") i Douglasa Snauffera ("Witch House II: Blood Coven", "Killjoy 2: Deliverance From Evil", "Dead & Rotting"), film nie oferuje widzowi niczego poza zlepkiem scen aktorów wałęsających się po opuszczonym budynku i przerzucających kiepskimi dialogami. Aktorsko nie jest nawet najgorzej, ale niestety całość zdominował pośpiech i skromniutki budżet (o czym dobitnie świadczą efekty komputerowe - popatrzcie na dwie ostatnie fotki). Produkcja z trudem dobija do obowiązkowej godziny (resztę ekranowego czasu zajmują napisy początkowe i końcowe). Nie dziwi więc, że debiutujący w roli reżysera, a pojawiający się tutaj w małej rólce kierowcy vana, James Black (mający już na koncie przyzwoity dorobek aktorski, m.in. produkcje niezależne w reżyserii J.R. Bookwaltera: "Zombie Cop", "Maximum Impact", "Galaxy Of The Dinosaurs", "Ozone", seriale telewizyjne: "Strażnik Teksasu", "Star Trek: Deep Space Nine", hity kinowe: "Godzilla", "Co z oczu to z serca", "Galaktyczny wojownik"), nie zdecydował się już nigdy więcej zasiąść za kamerą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz