sobota, 1 marca 2014

The Slumber Party Massacre (1982)

THE SLUMBER PARTY MASSACRE (1982)

reż. Amy Jones


   Przyznam się Wam, że im więcej oglądam slasherów z ich tzw. złotej ery (1978-1984), tym większą sympatią darzę zarówno ten gatunek i tym bardziej doceniam serię "Krzyk" Wesa Cravena.

   "The Slumber Party Massacre" nie różni się specjalnie od innych reprezentantów gatunku, no ale przecież różnić zbytnio się nie może. Te wszystkie filmy powstawały według ściśle określonego schematu i posiadały swoje stałe elementy gry. To tak jak z piłką nożną: wiemy ile ma trwać mecz, wiemy, że bez rzutów rożnych i autów się nie obędzie, no i liczymy na to, że padnie jak najwięcej bramek. W przypadku slasherów mamy mordercę, który uganiać się będzie za irracjonalnie zachowującymi się (szczególnie w obliczu zagrożenia) nastolatkami, figuranta, którego od początku będziemy podejrzewać o zbrodnie, a który mniej więcej w połowie filmu zostanie zaszlachtowany przez właściwego zabójcę oraz trupy, których mamy nadzieję, że padnie jak najwięcej.

   Osiemnastoletnia Trish Devereaux pod nieobecność rodziców organizuje w domu dla swych szkolnych koleżanek pidżama party (nie muszę chyba dodawać, że zaprasza tylko te koleżanki, które wyglądają seksownie?). Doglądanie domostwa państwo Devereaux powierzają sąsiadowi, panu Contantowi, który ma czuwać nad bezpieczeństwem rozdokazywanych dziewcząt, w razie gdy trzeba byłoby przegonić próbujących wbić się na imprezę chłopców. Niestety dziwnym zbiegiem okoliczności z więzienia ucieka seryjny morderca, Russ Thorn, który w 1969 roku wstrząsnął społecznością Venice Beach w Kalifornii bestialsko mordując pięć osób...

   Scenariusz, napisany przez feministkę Ritę Mae Brown, był w zamierzeniu parodią slashera. Producenci zdecydowali się jednak potraktować go na serio. Mimo to nie zrezygnowali ze sporej ilości oczek puszczonych do widzów (świetna scena dostarczenia pizzy, a później jedzenia jej wprost... ciiii, nie zdradzę ;)) dzięki czemu film zyskał pewną świeżość. Amy Holden Jones, która do tej pory procowała głównie jako montażystka (ale również była asystentką Martina Scorsese na planie "Taksówkarza", do którego zdjęcia robił jej mąż, Michael Chapman), bardzo chciała wyreżyserować scenariusz Brown. Zorganizowała więc potrzeby sprzęt oraz kilku aktorów i w weekend nakręciła w swoim domu krótki film. Swoje dzieło pokazała Rogerowi Cormanowi, który zgodził się zorganizować opiewający na (podobno) ćwierć miliona dolarów budżet. Nie udało mi się dotrzeć do informacji ile film zarobił, ale najwyraźniej nie było najgorzej gdyż doczekał się dwóch oficjalnych kontynuacji (w 1987 i 1990 roku) oraz dwóch nieoficjalnych ("Sorority House Massacre" z 1986 i "Sorority House Massacre 2" z 1990). Drążąc - nomen omen - dalej temat masakr, można również sięgnąć po "Cheerleader Massacre" (2003) oraz "Sorority Party Massacre" (2012). Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz