MY BLOODY VALENTINE (1981)
reż. George Mihalka
Zapewne przyzwyczailiście się już do tego, że co jakiś czas, szczególnie w okresie różnorakich świąt, raczę Was slasherami. Mam nadzieję, że z okazji Walentynek nie spodziewaliście się ode mnie komedii romantycznej...
W wyniku zaniedbania dwóch sztygarów (którzy spieszyli się na walentynkową potańcówkę) w kopalni dochodzi do wybuchu metanu. Pięciu górników zostaje uwięzionych pod ziemią. Czterech z nich ginie, a jedyny ocalały, Harry Warden, aby przeżyć musi uciekać się do kanibalizmu, zjadając swoich martwych kolegów. Gdy w końcu zostaje uratowany postanawia wziąć krwawy odwet na winnych tragedii. Wyrywa im serca ostrym kilofem i ostrzega mieszkańców miasteczka Valentine Bluffs, że jeśli jeszcze kiedykolwiek zorganizują walentynkową zabawę, mogą spodziewać się kolejnych ofiar.
Mija 20 lat. Historia przybiera formę lokalnej legendy i już nikt zdaje się nie traktować ostrzeżenia Harry'ego Wardena poważnie. To było przecież tak dawno temu. Trzeba dać szansę nowemu pokoleniu troszkę się wyszumieć. W mieście znów zaczyna roić się od czerwonych serduszek...
Jeśli wierzyć w krążące po internecie filmowe ciekawostki to kanadyjski "My Bloody Valentine" w reżyserii George'a Mihalka (debiutującego rok wcześniej komedią "Pinball Summer") jest jednym z ulubionych slasherów samego Quentina Tarantino. I choć rzeczywiście filmowi nie można zarzucić braku klimatu i niedostatku drastycznych scen (za które był zresztą bezlitośnie pocięty przez cenzurę; pełna wersja ujrzała światło dzienne dopiero w 2009 roku), to takie wypowiedzi pana Quentina traktowałbym z dystansem. Słuchając go można odnieść wrażenie, że każdy film jest jego ulubionym ;)
Opinie krytyków były mieszane, jednak wśród publiczności walentynkowy slasher zaskarbił sobie wyjątkową sympatię i dorobił statusu kultowego. Aż dziw bierze, że nie krwawe harce zabójczego hajera (w gwarze śląskiej jest to pracownik fizyczny kopalni, górnik) nie załapały się na serię sequeli (jak choćby "Halloween" czy "Piątek 13go"), ale najwyraźniej nie było takiej konieczności, w końcu i tak odżywał z każdym rokiem w okresie Święta Zakochanych. Na fali horrorowych remake'ów, a także modzie na 3D, w 2009 roku nakręcony został obraz "My Bloody Valentine 3D", w reżyserii Patricka Lussiera, wieloletniego montażysty Wesa Cravena.
Moja krwawa walentynka to jeden z moich ulubionych slasherów lat 80-tych. Sam jej antagonista Harry Warden to jeden z moich najukochańszych morderców.
OdpowiedzUsuńFilm bardzo mi się podoba.
Moja ocena: 9/10