Moją obecność na tegorocznej edycji Festiwalu Transatlantyk zawdzięczam miesięcznikowi KINO, który nagrodził mnie karnetem za udzielenie prawidłowej odpowiedzi w konkursie dotyczącym twórczości Takeshi Kitano. Starałem się skorzystać z możliwie jak największej liczby oferowanych atrakcji. Poniżej znajdziecie krótkie relacje ze wszystkich zaliczonych przeze mnie seansów i spotkań.
Max Zorn wyznaje zasadę, którą zaszczepił w nim jego ojciec, filozof. W
życiu liczą się tylko te rzeczy, które żałujesz, że zrobiłeś oraz te,
których żałujesz, że nie zrobiłeś. Wszystko inne nie ma znaczenia.
Odbywający pisarskie tournee po Nowym Jorku Max postanawia spotkać się
ze swoją dawną miłością. Decyduje się wybrać z nią w podróż, która
przedefiniuje jego światopogląd. Dobiegający 80-tki Volker Schlondorff
serwuje nam rozrachunkowe epitafium. 5/10.
Pełnometrażowy debiut 26-letniego Eduardo Casanovy, który swoim znakiem
rozpoznawczym uczynił osobliwe cielesne deformacje. Odbyt zamiast ust,
usta zamiast odbytu, chłopak nienawidzący swoich nóg i marzący o tym, by
stać się syreną, karlica decydująca się na zapłodnienie in vitro,
romans laski bez oczu z monstrualnie otyłą kelnerką oraz inne dziwolągi,
których nie powstydziłby się sam Tod Browning, a wszystko skąpane w
barwach lila-różowych. Jak dla mnie petarda. 9/10.
Życie cyrkowca przypomina życie Cygana. Ciągle w drodze w domach na
kółkach, bez przywiązywania się do miejsc i rzeczy. No chyba, że jest to
szczęśliwy amulet, który niegdyś podarował ci cyrkowy atleta, były
Mister Universe. Właśnie taki amulet zostaje skradziony młodemu
poskramiaczowi lwów i tygrysów. Skłania go to do podróży w poszukiwaniu
swego dawnego idola. Film Tizza Covi i Rainera Frimmela to dramat, w
którym zagrali sami naturszczycy. Dodać należy, że zagrali samych
siebie, dzięki czemu siła oddziaływania bijąca z ekranu jest jeszcze
większa. 6,5/10
Doskonałe dopełnienie "Ostatniej rodziny" Matuszyńskiego. Przejmujący
dokument Marcina Borchardta przedstawia tragikomiczne losy rodziny
Beksińskich poskładane z wideofonicznych "zapisków" pana Zdzisława,
genialnego malarza, ale już niezbyt idealnego męża i ojca. Beksińscy nie
przestają fascynować. Jestem przekonany, że będą tematem jeszcze
niejednej książki, filmu lub innej formy artystycznej wypowiedzi. 10/10
Co na festiwalu, którego hasłem przewodnim jest #siłakobiety,
robi film gangsterski? Odpowiedzi na to pytanie udziela sam Ben
Affleck, według którego - i nie jest bez racji - za każdym twardzielem
stoi kobieta. To dla niej się bogaci i dla niej traci głowę. Dla kobiety
także jest gotów zabić albo sporządnieć. Trzeba przyznać, że role
kobiece są tu nie mniej wyraziste od męskich. Bardzo malowniczo jest to w
"Nocnym życiu" ujęte - za zdjęcia odpowiedzialny był Robert Richardson,
który na koncie ma takie filmy jak "J.F.K.", "Kasyno" czy "Kill Bill".
Pochwalić też należy scenografów i kostiumologów. Tylko Affleckowi
należy się znacznie bardziej powściągliwa ocena. Być może główna rola, produkcja,
scenariusz i reżyseria to trochę za dużo na raz. No i publiczność chyba
to wyczuła, czego dowodem może być finansowa klapa filmu. Przy budżecie
65 mln $, jedynie 22,3 mln wpływu. 6/10.
Jeśli znają państwo dokumenty o gwiazdach muzyki w rodzaju
"Nieautoryzowana historia Kogośtam", które wygrzebać można w byle
markecie za 3zł, to "Whitney: Być sobą?" w reżyserii Nicka Broomfielda i
Rudi Dolezal jest właśnie produkcją tej klasy. Po więcej zapraszam na tutaj.
Christopher Nolan nakręcił "Dunkierkę" na prawdziwej taśmie filmowej, co
w dzisiejszych czasach jest rzadkością. W produkcji wykorzystał podobno
prawdziwe statki, łodzie i samoloty, a także statystów. Jak ognia
wystrzegał się CGI, choć pewnie jakieś śladowe ilości efektów
komputerowych są tu obecne. Utrzymuje, że ważniejsza od filmowego
spektaklu jest dla niego fabuła. Chwała mu za to. Szanuję takie
oldschoolowe podejście.
Po seansie zadajmy sobie jednak kilka pytań i postarajmy się odpowiedzieć na nie szczerze:
- czy czujemy tutaj jakość taśmy filmowej?
- czy gdyby statki, łodzie, samoloty czy statyści zostali wygenerowani komputerowo to w ogóle byśmy się zorientowali?
- czy faktycznie fabuła stoi tu wyżej niż spektakl?
Nie wiem jak Wy, ale u mnie wszystkie odpowiedzi to "NIE". Co oczywiście nie oznacza, że "Dunkierka" jest złym filmem. Jako wojenne widowisko jest nawet bardzo dobra, bo przedstawia okrucieństwo i bezsens wojny nie mniej sugestywnie niż "Szeregowiec Ryan", ale do tego kamienia milowego bardzo jej jednak daleko. 7/10
Po seansie zadajmy sobie jednak kilka pytań i postarajmy się odpowiedzieć na nie szczerze:
- czy czujemy tutaj jakość taśmy filmowej?
- czy gdyby statki, łodzie, samoloty czy statyści zostali wygenerowani komputerowo to w ogóle byśmy się zorientowali?
- czy faktycznie fabuła stoi tu wyżej niż spektakl?
Nie wiem jak Wy, ale u mnie wszystkie odpowiedzi to "NIE". Co oczywiście nie oznacza, że "Dunkierka" jest złym filmem. Jako wojenne widowisko jest nawet bardzo dobra, bo przedstawia okrucieństwo i bezsens wojny nie mniej sugestywnie niż "Szeregowiec Ryan", ale do tego kamienia milowego bardzo jej jednak daleko. 7/10
Vera przygotowuje swój reżyserski debiut, telewizyjny remake
niemieckiego klasyka "Gorzkie łzy Petry von Kant". Chce pozyskać do
niego idealną obsadę, bo tylko ona, zdaniem reżyserki, będzie w stanie
udźwignąć ten projekt. Trwają przesłuchania do odtwórczyni roli
tytułowej. Nieco wyblakłe już dawne sławy stają do castingu, choć każda
poczytuje to jako swego rodzaju zniewagę, a i tak żadna nie spełnia
oczekiwań Very. Tymczasem w hierarchii nieoczekiwanie awansuje Gerwin,
aktor wspomagający jedynie przy castingu. Najnowszy obraz Nicolasa
Wackerbartha ma w sobie specyficzny rodzaj dyskomfortu, który udziela
się widzom od oglądanych na ekranie postaci. Oczywiście może to
irytować, ale mnie - podobnie jak w filmach Andrzeja Żuławskiego -
intryguje. 6,5/10
James Pope został porwany ze szpitala będąc jeszcze noworodkiem, nic więc dziwnego, że traktował Teda i April jako swych biologicznych rodziców. Ale porywacze poszli o krok dalej w kreowaniu złudnego wyobrażenia rzeczywistości otaczającej Jamesa. Mieszkając od ćwierć wieku w bunkrze regularnie dostarczali chłopcu rozrywki i edukacji produkując dla niego telewizyjne widowisko, którego głównym bohaterem był niedźwiadek Brigsby. Niespodziewanie, po 25 latach policja trafia na ślad porywaczy i dorosły już James zostaje oswobodzony i oddany swym prawdziwym rodzicom. Tutaj musi nauczyć się żyć na nowo, ale jak to zrobić bez misia Brigsby'ego? Pełnometrażowy debiut Dave'a McCary'ego z Markiem Hamillem, Claire Danes i Gregiem Kinnearem w rolach drugoplanowych. 8/10.
Oprócz filmów pełnometrażowych udało mi się także obejrzeć kilka krótkich. W czwartym bloku konkursowym polskich krótkich metraży znalazły się:
- "Czarnowidzka" (2016) reż. Joanna Satanowska
- "O matko!" (2017) reż. Paulina Ziółkowska
- "Na jagody" (2016) reż. Magda Jaroszewicz
- "Krótki dystans" (2016) reż. Giovanni Pierangeli
- "Nauka" (2016) reż. Emil Buchwald
- "Sen o Warszawie" (2016) reż. Mateusz Czuchnowski
Wszystkie okazały się pozycjami bardzo dobrymi, ale chyba najlepiej wypadła "Czarnowidzka" z epizodycznymi rolami Krzysztofa Materny, Witolda Dębickiego i Janusza Chabiora. Ogromnie żałuję, że nie mogłem obejrzeć pozostałych czterech bloków (bo w sumie było ich pięć), ale akurat pokrywały się z innymi seansami. Niestety tak to bywa na festiwalach ;)
Kolejnym niezwykle ekscytującym punktem programu była dyskusja Grażyny Torbickiej i niemieckiego krytyka filmowego, Klausa Edera, "Komu potrzebni są krytycy?".
Mój udział w Transatlantyku zwieńczyło spotkanie z Edwardem Nortonem, które odbyło się w Teatrze Wielkim. Hollywoodzki gwiazdor okazał się bardzo wyluzowanym i zabawnym gościem, sypiącym jak z rękawa anegdotami z planów filmowych. Niestety po powrocie do domu zdałem sobie sprawę, że w swojej - niemałej przecież - kolekcji filmowej mam jedynie dwa filmy z jego udziałem ("Zakazany owoc" z 2000 i "Czerwony smok" z 2002 roku). Po takim spotkaniu należałoby to uzupełnić ;)
Oprócz filmów pełnometrażowych udało mi się także obejrzeć kilka krótkich. W czwartym bloku konkursowym polskich krótkich metraży znalazły się:
- "Czarnowidzka" (2016) reż. Joanna Satanowska
- "O matko!" (2017) reż. Paulina Ziółkowska
- "Na jagody" (2016) reż. Magda Jaroszewicz
- "Krótki dystans" (2016) reż. Giovanni Pierangeli
- "Nauka" (2016) reż. Emil Buchwald
- "Sen o Warszawie" (2016) reż. Mateusz Czuchnowski
Wszystkie okazały się pozycjami bardzo dobrymi, ale chyba najlepiej wypadła "Czarnowidzka" z epizodycznymi rolami Krzysztofa Materny, Witolda Dębickiego i Janusza Chabiora. Ogromnie żałuję, że nie mogłem obejrzeć pozostałych czterech bloków (bo w sumie było ich pięć), ale akurat pokrywały się z innymi seansami. Niestety tak to bywa na festiwalach ;)
Kolejnym niezwykle ekscytującym punktem programu była dyskusja Grażyny Torbickiej i niemieckiego krytyka filmowego, Klausa Edera, "Komu potrzebni są krytycy?".
Mój udział w Transatlantyku zwieńczyło spotkanie z Edwardem Nortonem, które odbyło się w Teatrze Wielkim. Hollywoodzki gwiazdor okazał się bardzo wyluzowanym i zabawnym gościem, sypiącym jak z rękawa anegdotami z planów filmowych. Niestety po powrocie do domu zdałem sobie sprawę, że w swojej - niemałej przecież - kolekcji filmowej mam jedynie dwa filmy z jego udziałem ("Zakazany owoc" z 2000 i "Czerwony smok" z 2002 roku). Po takim spotkaniu należałoby to uzupełnić ;)
Dzięki za relację! Mam nadzieję, że te mniej typowe tytuły znajdą się w programie bądź to Nowych Horyzontów, bądź to Letniej Akademii w Zwierzyńcu. Na DUNKIERKĘ trzeba się będzie wybrać do multipleksu. NOCNE ŻYCIE - chyba najszybciej na DVD/BluRay.
OdpowiedzUsuńA propos powiększania nortonowej kolekcji - gorąco polecam VHS PODZIEMNEGO KREGU (1999). Czyta Tomasz Knapik, któremu film wyraźnie się podobał - mocno wczuwa się w kwestie bohaterów. Brakowało mi go podczas niedawnego oglądania wersji oryginalnej.
"Nocne żyje" już jest dostępne na DVD. Wczoraj obejrzałem "Niesamowitego Hulka" (być może kilka słów o nim napiszę). Na "Podziemny krąg" wybieram się 29 sierpnia do pabianickiego kina, bo pokazują go w kinie plenerowym w ramach akcji "Kino profilaktyczne", którą prowadzą wespół z policją (!). Co ciekawe, w ramach tego cyklu, 8 sierpnia pokażą "Odmienne stany świadomości". Co prawda nie z Nortonem, ale z Williamem Hurtem, z którym Edward zagrał właśnie w "Niesamowitym Hulku". Tak się ten Hollywood pięknie zazębia ;)
UsuńDawid, na Boga Ojca!, jak dajesz radę przetrawić takie ilości filmów? :)
OdpowiedzUsuń