HERE COME THE MUNSTERS (1995)
reż. Robert Ginty
Jestem w stanie przymknąć oko, a nawet przyklasnąć pomysłom filmowych tłumaczy, żeby niektóre żarty czy nazwiska osób pojawiających się w nich, a będących dla polskiego widza zupełnie niezrozumiałymi, zmieniać tak, aby nie dość, że były czytelne, to na dodatek bawiły. Na takie zabiegi decydował się Tomasz Beksiński przygotowując listę dialogową do "Latającego cyrku Monty Pythona" oraz Bartosz Wierzbięta w animowanej serii "Shrek". Jednak to co zrobił polski dystrybutor wideo (ITI) to chwyt poniżej pasa. Posiadając w swojej ofercie znakomity film Francisa Forda Coppoli "Dracula", a także mając baczenie na panującą wówczas modę na parodie (m.in. seria "Naga broń", dwie części "Hot Shots!", "Robin Hood: Faceci w rajtuzach" czy wreszcie "Dracula: wampiry bez zębów"), postanowił przechrzcić pełnometrażowy film telewizyjny o rodzinie Munsterów na parodię przygód Draculi.